Co najmniej 23 osoby zginęły dzisiaj w Afganistanie. Większość z nich to rebelianci, ale według afgańskich władz, piątka zabitych to cywile.
Armia amerykańska poinformowała, że w północnej prowincji Kunduz zginęło rano pięciu talibów. Rebelianci mieli ponieść śmierć w czasie prowadzonej przez żołnierzy akcji antyterrorystycznej. Przedstawiciel lokalnych władz twierdzi tymczasem, że zabici to nie talibowie, ale bezbronni cywile, wśród nich jego kucharz i kierowca. Afgańczyk powiedział, że Amerykanie wdarli się do jego domu i zaczęli strzelać do domowników.
Afgańska armia poinformowała tymczasem o 17 zabitych i ponad dwudziestu rannych talibach. Wszystko wydarzyło się w południowej prowincji Helmand, kiedy afgańscy żołnierze patrolowali niebezpieczny teren. Afgańska armia nie odniosła strat podczas wymiany ognia.
Z kolei we wschodniej prowincji Khost rebelianci wrzucili bombę do autobusu wiozącego pracowników prywatnej firmy budowlanej. Jedna osoba zginęła, a jedenaście innych zostało rannych.