Hanna Gronkiewicz-Waltz ocenia jednak, że służby zrobiło co w ich mocy. -"Służby spisały się świetnie. Pierwszy dzień (opadów śniegu) wszędzie w Europie tak wygląda, a w wielu miastach gorzej. Kierowcy czekali trochę za długo z wymianą opon, akumulatory siadały. Sama dużo jeździłam tego dnia po Warszawie, były stłuczki, samochody osobowe zatrzymywały się. Nie każdy jest takim dobrym kierowcą. Ale wzięliśmy się do roboty i wszystkie siły zostały rzucone" - mówi prezydent.
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zamierza wyciągać konsekwencji wobec swoich podwładnych za poniedziałkowy paraliż.-"Nie polecą głowy, bo wszystko było doskonale zorganizowane. Jeszcze zanim zaczęło padać miałam meldunki. Co kilka godzin było odśnieżanie. Ludzie oczekują, że będziemy odśnieżać w godzinach szczytu. Dopiero wtedy byśmy zablokowali ruch" - mówi prezydent.
Podczas poniedziałkowej śnieżycy warszawskie ulice odśnieżało 308 pługów 170 solarek i 2000 ludzi.