Zdaniem włoskiego premiera, tylko niecałe dwa tysiące imigrantów ma szanse na otrzymanie azylu politycznego. Pozostałych dziewiętnaście tysięcy to nielegalni imigranci, których należałoby odesłać z powrotem do Tunezji. Berlusconi będzie rozmawiać o tym w poniedziałek w Tunisie. W tej chwili zależy mu na spełnieniu obietnicy, danej mieszkańcom Lampedusy w czasie środowej wizyty na wyspie. Premier mówił, że problem, jakim była obecność ponad sześciu tysięcy Tunezyjczyków, rozwiązany zostanie w ciągu 48, najwyżej 60 godzin. Wiele zależy jednak od warunków atmosferycznych. Od kilku dni wzburzone morze nie pozwala na to, aby statki, którymi imigranci mają być przewiezieni na stały ląd, przybiły do portu. Dla uspokojenia nastrojów rozdano im już bilety upoważniające do wejścia na pokład. Tunezyjczycy niecierpliwią się, słyszą bowiem, że ci, którzy opuścili Lampedusę w ubiegłych dniach, są już w drodze do Francji.
IAR