"Corriere della Sera" na pierwszej stronie przynosi list przewodniczącej stowarzyszenia rodzin poległych na służbie policjantów, która protestuje przeciwko gloryfikacji bandyty. Vallanzasca był mordercą i film o nim, oparty na wydanej jednocześnie książce, jest czymś niedopuszczalnym. W liście pada pytanie: dlaczego żaden reżyser nie zajął się dramatem rodzin zabitych: losem wdów, dzieci i matek ludzi, których jedyną "winą" była służba państwu. Autorka nie uważa, by wszystko można było wytłumaczyć prawem do wolności słowa i prawami rynku, na którym dobrze sprzedają się ociekające krewią historie. Jest przekonana, że przekroczono jakąś barierę, granicę wrażliwości doi dobrego smaku.
Renato Vallanzasca, zwany z powodu urody "Bel Rene", był postrachem północnych Włoch w latach 70 i 80. Za swoje zbrodnie skazany został czterokrotnie na dożywocie oraz 260 lat pozbawienia wolności. Za dobre sprawowanie w więzieniu od marca korzysta z możliwości pracy poza zakładem karnym.