Tygodnik podkreśla, że nie trzeba było seksafery, by dostrzec, iż "cywilizowana twarz" partii Leppera skrywa fałszerstwa, zastraszanie, złodziejstwo, korupcję i seksualne wykorzystywanie. "Wprost" pisze, że zaprzeczenia Leppera, Łyżwińskiego i innych oskarżanych o molestowanie członków Samoobrony nie brzmią wiarygodnie chociażby dlatego, że każdy z nich ma za sobą postępowania prokuratorskie i sądowe. Powołując się na jednego z bliskich byłych współpracowników Andrzeja Leppera tygodnik pisze, że na przykład na Podbeskidziu "chore stosunki damsko-męskie całkowicie zdominowały poczynania partyjnych działaczy". Tę opinię potwierdził tygodnikowi były poseł Samoobrony, który z jej ramienia zasiadał w sejmowej komisji śledczej badającej aferę Rywina.
Więcej o wiarygodności posłów "Samoobrony" w artykule "Seksafera. Patologia czy prowokacja?"
"Wprost"/orzechowska/sawicka