Autorka artykułu Dorota Kania pisze, ze w radzie fundacji od samego początku zasiadał obecny wiceprzewodniczący Samoobrony Janusz Maksymiuk. Autora zaznacza jednak, że dokumentacja na ten temat jest zadziwiająco uboga i że zachowały się tylko dokumenty założycielskie fundacji. Kania przytacza wypowiedź samego Maksymiuka, który zapewnia, że nic nie wiedział o domniemanych nielegalnych działaniach fundacji Pro Cilivil, w której radzie zasiadał.
Według "Wprost", jedną z nielegalnych transakcji fundacji było jej zaangażowanie w handel dyskietką z programem Axis. W rzeczywistości program nigdy nie istniał, a operacje finansowe służyły do uwiarygodnienia zdolności kredytowej firm - krzaków - także założonych przez WSI - z którymi fundacja prowadziła interesy.
"Wprost" pisze, że zabezpieczeniem jednego z kredytów była warta majątek trucizna melityna pozyskiwana z jadu pszczelego. Według nieoficjalnych informacji, została ona przemycona do Polski przez oficerów WSI z Rosji lub Ukrainy.
Tygodnik pisze też, że duża część raportu dotyczy związków WSI ze specsłużbami sowieckimi i rosyjskimi. Większość wysokich rangą oficerów WSI, którzy przeszli do służb z Zarządu II Sztabu Generalnego WP, była szkolona przez sowiecki wywiad wojskowy GRU. Wśród nich był ostatni szef WSI generał Marek Dukaczewski. Takie przeszkolenie przeszło prawie 800 żołnierzy wojskowych służb. Z dokumentów dołączonych do raportu wynika, że jeszcze w latach 90. funkcjonariusze WSI zakładali teczki werbowanych agentów na drukach rosyjskich - czytamy w Tygodniku "Wprost".
wprost/jurczynski/magos