Oskarżeni to wykładowca chemii i wykładowczyni matematyki. Poza politechniką pracowali w prywatnym, zaocznym liceum ogólnokształcącym. Łapówki mieli przyjmować zarówno od studentów, jak i od uczniów. Jak twierdzi prokuratura, dawanie pieniędzy wykładowcom skutkowało pozytywnymi ocenami zaliczeń i egzaminów. Sumy, jakie miały być wręczane przez jednego ze studentów w imieniu całej grupy, wahały się od 800 do ponad 3 tysięcy złotych. Pieniądze były wkładane do indeksów, zostawianych w pokoju wykładowców.
Oskarżony mężczyzna przyznał się do winy, natomiast kobieta zaprzecza, jakoby brała łapówki. Obojgu grozi więzienie, wysoka grzywna i zakaz wykonywania zawodu.