Według publicysty z "Berliner Zeitung", wystawa nie jest rewizjonistyczna. Pokazywanie Polaków z kresów wschodnich, którzy znaleźli nowy dom na Śląsku czy Pomorzu nie oznacza - jego zdaniem - wysuwania roszczeń do dawnych ziem niemieckich. Komentator podkreśla, że niedostatecznie wskazano, iż wypędzenia Niemców były skutkiem niemieckich zbrodni. Autorzy ekspozycji nie pokazali też zniszczeń i brutalności w Polsce czy ZSRR.
Autor przypomina, że nienawiść Polaków wzbudzał nie tylko reżim nazistowski lecz także większość ludności niemieckiej, która czerpała korzyści z eksploatacji okupowanych terenów.
Według "Berliner Zeitung", Związek Wypędzonych powinien uczestniczyć w tworzeniu przyszłego rządowego miejsca pamięci o wysiedleniach ale nie może mieć w tej sprawie decydującego głosu.
Według "Frankfurter Rundschau", wystawa pozostawia zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Niewiele wynika z prezentacji dziecięcego ubranka, szyldu ze sklepu Włocha, który musiał opuścić Istrię, czy pęku kluczy gospodarstwa Niemca w Czechach. Te autentyczne eksponaty ukazują wprawdzie ludzki dramat, ale to za mało, by widzieć europejski wymiar zagadnienia - uważa publicysta "ľFrankfurter Rundschau".
Gazecie "Der Tagesspiegel" nie podoba się zaś napuszona - jak pisze - nazwa głównego projektu Eriki Steinbach - Centrum przeciwko Wypędzeniom. Dziennik podkreśla, że wypędzeń nie da się zlikwidować samym potępieniem, gdyż ich przyczyny są złożone. "Z wystawy wynika tylko, że wypędzenia są czymś złym i tę myśl pojęliśmy, Frau Steinbach" - pisze "Der Tagesspiel".