Prawie 7 kilogramów substancji do wytwarzania materiałów wybuchowych znalazła w środę policja w domu 15-latka z Zielonej Góry. Dzień wcześniej, podczas lekcji, nastolatkowi eksplodowała w dłoni koperta z niezidentyfikowanym materiałem pirotechnicznym. Stracił cztery palce.
Obecnie funkcjonariusze sprawdzają, czy znalezione u ucznia substancje można kupić legalnie - poinformowała PAP rzeczniczka zielonogórskiej policji, Małgorzata Stanisławska.
"Jeśli okaże się, że były to substancje, których posiadanie jest zabronione, zostanie wszczęte postępowanie w stosunku do osób, które sprzedały takie materiały nieletniemu" - dodała policjantka.
Znalezione w domu nastolatka substancje zniszczono na poligonie wojskowym.
Postępowanie mające wyjaśnić okoliczności wtorkowego wypadku i dotyczące substancji znalezionych w mieszkaniu 15-latka wszczął już prokurator. Nieletnim zajmie się sąd rodzinny.
Do wtorkowej eksplozji doszło podczas lekcji w Gimnazjum nr 6 w Zielonej Górze. Koledze rannego, który siedział z nim w ławce, nic się nie stało. 15-latek, który został ranny, trafił na blok operacyjny zielonogórskiego szpitala. Stracił cztery palce.
Nadal nie wiadomo, jaki rodzaj ładunku eksplodował w jego ręce. Ustalają to eksperci. Z ustaleń policji wynika, że chłopak do szkoły zabrał jakiś proszek w kopercie. Ten eksplodował pod ławką podczas próby przecięcia pakunku nożyczkami. (PAP)
mmd/ pz/ jra/