42 łosie odstrzelono w Polsce na potrzeby badań naukowych nad populacją łosi. Miało być odstrzelonych 90 zwierząt, ale odstrzałów już nie będzie - poinformowała PAP w poniedziałek rzeczniczka ministerstwa środowiska Magdalena Sikorska.
O wstrzymanie odstrzałów w rejonie Kotliny Biebrzańskiej (Podlaskie) "polskim mateczniku łosia" zaapelowali w poniedziałek do ministra ekolodzy ze Światowego Funduszu na Rzecz Przyrody - WWF.
W przesłanym PAP stanowisku WWF podnosi, że "wydawanie decyzji o odstrzale łosi, którą motywuje się potrzebą zbadania kondycji łosi w Polsce, nie ma dobrego uzasadnienia przyrodniczego". "Decyzja o odstrzale łosia tworzy niebezpieczny precedens. Została wydana przed powstaniem strategii ochrony i zarządzania populacją tego gatunku w Polsce. Tymczasem przyszłość łosi w naszym kraju powinno planować się w oparciu właśnie o tę strategię" - podkreśla Paweł Średziński z WWF.
Organizacja ta podkreśla także, że "skandaliczne" jest polowanie na łosie w otulinach i na granicy terenów chronionych, zwłaszcza Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Sikorska powiedziała, że apelu WWF resort środowiska w poniedziałek nie dostał.
O zgodę na odstrzały łosi wnioskowali do ministra naukowcy z Instytutu Biologii Uniwersytetu w Białymstoku, minister środowiska się na to zgodził, pozytywne opinie przedstawiła wcześniej Państwowa Rada Ochrony Przyrody i lokalna komisja etyczna. Nie zgadzała się rada naukowa Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Odstrzały miały być prowadzone do końca listopada, jednak już nie będą kontynuowane. Jak powiedział PAP szef zespołu prowadzącego badania prof. Mirosław Ratkiewicz, na poniedziałkowym spotkaniu w ministerstwie ustalono, że odstrzały zostaną zakończone. Ratkiewicz zapewnia, że przeprowadzone jednorazowo redukcje "nie zaszkodzą populacji łosia". Nad Biebrzą ustrzelono 18-20 osobników.
Naukowcy wnioskowali o odstrzał łosi, by przeprowadzić wiele szczegółowych badań nad tymi zwierzętami - tłumaczy Sikorska. Chodzi m.in. o różna badania genetyczne, ocenę rozrodczości, określenie struktury wiekowej.
Prof. Ratkiewicz przyznaje, że wybrano pozyskanie łosi do badań przez odstrzał, gdyż w polskich warunkach trudno byłoby i znacznie bardziej kosztownie przeprowadzić badania inną metodą, np. przez usypianie osobników, które po badaniach byłyby wypuszczane. Była też obawa, że tak uzyskane wyniki nie byłyby do końca wiarygodne lub niewystarczające do uzyskania jednoznacznych wniosków. Ratkiewicz przyznaje też jednak, że "nie do końca cała sprawa została wystarczająco przez niego przemyślana", dlatego więcej odstrzałów na potrzeby badań nie będzie - ustalono z ministrem.
Łosie stały się - choćby w Podlaskiem - niemal powszechne. Często wychodzą na drogi powodując wiele wypadków drogowych, w których giną i ludzie i łosie, niszczą też uprawy leśne. Leśnicy wnioskowali do ministra o zniesienie obowiązującego od 2001 roku w Polsce moratorium, czyli całorocznego zakazu strzelania do łosi. Moratorium powoduje, że łoś jest zwierzęciem jakby poza statusem: ani nie jest pod ochroną, ani nie jest gatunkiem łownym. Przed podjęciem jakichkolwiek decyzji, minister środowiska zlecił w 2009 roku białostockim naukowcom badania i wypracowanie strategii wobec łosi w Polsce.
W ramach projektu była już prowadzona inwentaryzacja łosi zimą: liczono łosie po tropach na śniegu, były pędzenia zwierzyny w lasach, łosie liczone też były z samolotów podczas nalotów nad Biebrzańskimi Bagnami. Ratkiewicz powiedział, że ustalono, że na terenie parku biebrzańskiego żyje około 620 łosi. Szacuje się, że w sąsiedniej Puszczy Augustowskiej jest ich około 500.
Prowadzone też będą badania genetyczne. Naukowcy wiedzą, że łosie znad Biebrzy różnią się genetycznie od łosi żyjących w innych regionach. Tworzą nawet coś w rodzaju reliktu, osobnej linii genetycznej. Ratkiewicz powiedział, że z dotychczasowych obserwacji wynika, że populacja biebrzańska łosi "ma się nie najlepiej", młodych łosi na terenie parku narodowego rodzi się mniej niż kilkadziesiąt lat temu. Przyczyny są nieznane. Brane pod uwagę są m.in. takie czynniki jak choroby lub wyczerpanie bazy pokarmowej na terenie parku narodowego.
Badania potrwają do października 2011 roku. Współuczestniczą w nich także m.in. Lasy Państwowe, Polski Związek Łowiecki, naukowcy z Krakowa, Poznania oraz Instytutu Badawczy Leśnictwa.(PAP)
kow/ abe/