W sumie 44 tysiące funtów straciła mieszkanka Nowego Sącza (Małopolskie), mamiona przez internetowych oszustów wizją dobrze płatnej i prestiżowej posady - poinformowała PAP w czwartek rzeczniczka nowosądeckiej policji, Beata Froehlich.
Kobieta, chcąc kierować zagraniczną fundacją charytatywną, na żądanie oszusta lub oszustów dokonywała wielokrotnych wpłat na poczet rzekomych opłat za operacje bankowe, podatków, a nawet czynności prawnych.
"We wrześniu ubiegłego roku kobieta otrzymała na swoją skrzynkę internetową korespondencję w języku angielskim z Wybrzeża Kości Słoniowej. Informowała ona o osobie, która chce przekazać na cele charytatywne w Polsce 8,5 mln dolarów, oferując 30 proc. tej kwoty komuś, kto zechciałby zająć się kierowaniem pracami fundacji w Polsce. Sądeczanka odpowiedziała na ofertę i tu zaczęły się operacje finansowe, ale niestety tylko z jej strony" - powiedziała Froehlich.
Sądeczanka sukcesywnie była informowana o przelewaniu pieniędzy na utworzone dla niej w Londynie konto bankowe. Jednocześnie kobieta otrzymywała informacje, że pieniądze nie docierają, ciągle z innych powodów. "Kilkanaście razy przychodziły do niej zawiadomienia o konieczności wpłat różnych kwot w funtach, a to za odzyskanie pieniędzy, które poszły pomyłkowo na inne konto, za odblokowanie zatrzymanego w Szwajcarii transferu pieniędzy, za operacje bankowe, jako podatek" - wylicza rzeczniczka nowosądeckiej policji.
Oszust lub oszuści chwytali się wciąż nowych sposobów, aby wyciągnąć kolejne kwoty. W lutym już pocztą tradycyjną kobieta otrzymała list z Beninu, w którym zamiast czeku na kwotę 2,5 mln dolarów były podarte czyste kartki. "Kobieta przez internet skontaktowała się z adwokatem z Beninu, który cały czas +pilotował+ stronę finansową przyszłej fundacji. Oświadczył on, że czek musiał zostać skradziony, a jego unieważnienie kosztuje 25,5 tys. dolarów, z czego kobieta musi wpłacić 8 tys. USD" - relacjonuje policjantka.
W marcu przedstawiciel rzekomej fundacji w Londynie przesłał kobiecie do wypełnienia formularze, na podstawie których miało w końcu dojść do wypłaty wynagrodzenia dla sądeczanki. Znowu jednak konieczne były korekty w dokumentach, a ich uzupełnienie to kolejne koszty - 24,5 tys. funtów.
"Na domiar złego sądeczanka otrzymała informację, że zanim zostaną przelane miliony, musi zapłacić od nich podatek w kwocie 54 tys. funtów w dwóch ratach. Dopiero wówczas na jej konto wpłyną również w dwóch ratach pieniądze w łącznej kwocie 9 mln dolarów. Po wpłaceniu przez poszkodowaną pierwszej raty, w wysokości 27 tys. funtów, w oczekiwaniu na przelew z pieniędzmi od fundacji, otrzymuje ona korespondencję z nakazem wpłaty 1,2 tys. zł za sortowanie pieniędzy, które zapłaciła. Po kilku dniach otrzymała wezwanie do wpłacenia 1,8 tys. funtów za kwit odprawy celnej i to również zapłaciła" - wylicza Beata Froehlich.
Zniecierpliwiona mieszkanka Nowego Sącza pojechała w końcu do Londynu. W banku, w którym miało być założone dla niej konto dowiedziała się, że nigdy takiego konta nie miała. Po powrocie do kraju zawiadomiła policję w Nowym Sączu o oszustwie. (PAP)
czo/ wkr/ jra/