Według unijnej komisarz ds. polityki regionalnej Danuty Huebner, Unia Europejska jest "niepowtarzalną konstrukcją", która ma na swoim koncie "bezprecedensowe w skali świata" sukcesy. Jej zdaniem, to właśnie Europa zjednoczona jest "jedyną odpowiedzią na coraz bardziej globalny świat".
Przedstawiamy fragmenty wywiadu Danuty Huebner dla PAP udzielonego w związku z 50.rocznicą podpisania Traktatów Rzymskich. Całość na stronie: http://euro.pap.com.pl.
PAP: - Co, Pani zdaniem, jest największym sukcesem tego 50-lecia?
Danuta Huebner: - Nie wiem czy można mówić o jednym sukcesie. Myślę, że sukcesem jest na pewno to, że projekt - który powstał w reakcji na wojnę, na konflikt - przetrwał 50 lat rozwijając się. Sukcesem jest to, że dobiegł "pięćdziesiątki" w tak dobrym stanie i że ma przed sobą przyszłość - to bardzo ważne.
Były także sukcesy pragmatyczne: fakt, że powstała unia celna; powstał obszar wolnego handlu; powstał wolny rynek, potem powstała strefa euro i Schengen. To są bardzo praktyczne sukcesy, które odczuwamy w życiu codziennym, w funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
Ale oprócz tego wielkim sukcesem tego ogromnego przedsięwzięcia, jakim była integracja europejska, jest to, że ten projekt rozprzestrzenił się na niemal całą Europę. Po tym wielkim rozszerzeniu w 2004 r. Europa rzeczywiście została właściwie zjednoczona.
Niesłychanie ważne jest też, żeby dostrzegać, że integracja europejska działała bardzo stymulująco na nasze przywiązanie do bardzo ważnych wartości - takich jak pokój, demokracja, tolerancja, czy prawa człowieka. To sprzyjało umacnianiu się naszego oddania się tym wartościom, naszej akceptacji dla tych wartości. To niesłychanie ważne.
PAP: - Polska jest członkiem UE dopiero parę lat. Czy możemy już powiedzieć jak się tam zaprezentowaliśmy? Czy można mówić o jakichś sukcesach, czy też utraconych szansach?
D.H.: - Polska dziś - razem z pozostałymi, przyjętymi w ostatnim rozszerzeniu państwami członkowskimi - jeśli patrzeć na badania opinii publicznej, cieszy się z tych sukcesów bardziej niż społeczeństwa państw założycielskich.
Być może to wynika z tego, że my - jako ci, którzy dołączyli później - bardziej doceniamy korzyści płynące z przystąpienia do tego projektu Unii Europejskiej.
Natomiast obecne pokolenie w państwach dawnej "15" nie pamiętają np. tego jak to było, kiedy stali w kolejkach po wizy, niektórzy zapominają jak trzeba było wymieniać pieniądze, nie mówiąc o tym, że jeszcze stosunkowo niedawno nie było swobody przepływu ani osób, ani kapitału, ani towarów, ani usług.
Natomiast u nas wciąż jest świeża pamięć ogromnej zmiany. Ale myślę, że również dla nas jest wielką satysfakcją, że możemy świętować to 50-lecie także w Warszawie. To jest rzeczywiście nasze wspólne święto.
Te trzy lata w UE były bardzo dobrymi latami w sensie korzyści - nie tylko finansowych, ale i tych wynikających ze znalezienia się z powrotem w głównym nurcie Europy. To wielkie i ważne wydarzenie dla Polski - ten powrót do serca Europy. Ale dziś Polska również w sposób wymierny - finansowo - potrafi określić korzyści jakie przynosi jej członkostwo w Unii.
Te transfery finansowe np. w ramach polityki spójności, to nie są jedyne korzyści. Kolejne płyną np. z wzrostu wzajemnej wymiany handlowej - po maju 2004 r. odnotowaliśmy ogromny przyrost obrotów.
Polacy potrafią dziś docenić nie tylko sens, ale i wartość członkostwa. Natomiast nie wiem, czy po tych trzech latach mają już w sobie dostatecznie rozwinięte poczucie odpowiedzialności za Unię Europejską i świadomość, że nie mogą być odbierani wyłącznie jako ci, którzy korzystają z faktu, że są częścią zintegrowanej Europy. Myślę, że powinniśmy również dbać o to, by tę swoją cegiełkę do tej europejskiej konstrukcji cały czas jednak dokładać i mieć poczucie odpowiedzialności za kształt Unii, jej siłę i zdolność do podejmowania decyzji.
Polacy powinni rozwinąć w sobie poczucie odpowiedzialności za to jak Europa będzie wyglądała w przyszłości. To 50-lecie jest momentem, w którym nie tylko patrzymy za siebie, żeby zobaczyć bezprecedensowy sukces tego pomysłu sprzed ponad 50 lat, ale też trzeba wspólnie popatrzeć w przód. Trzeba zastanowić się, jakiej Unii chcemy i jakich instrumentów do jej zbudowania potrzebujemy.
To jest, myślę, dziś także poczucie odpowiedzialności Polski m.in. za losy Traktatu Konstytucyjnego, za budowanie przyszłej polityki energetycznej, polityki zagranicznej, polityki bezpieczeństwa wewnętrznego. To jest - jak sądzę - najważniejsze wyzwanie dla Polski, Polaków, polskiego rządu: poczuć rzeczywiście, że współodpowiadamy za przyszłość Europy.
Skorzystaliśmy z tego, co UE stworzyła. Wejście do Unii kosztowało nas na pewno wiele wysiłku. Swoje zadanie domowe, myślę, odrobiliśmy zupełnie przyzwoicie. Natomiast w tej chwili już musimy być konstruktywni i razem budować przyszłość UE. To jest wyzwanie dla wszystkich nowych państw członkowskich.
PAP: - A co z rozszerzeniem? Czy należy określić granice Europy?
D.H.: - W moim przekonaniu kolejne rozszerzenia UE były jej największym sukcesem. Gdy tak szukam sukcesu, to sukcesem na pewno jest fakt, że wspólnoty europejskie stawały się tak atrakcyjne dla sąsiadów, dla innych państw, ich społeczeństw, że owocowało to kolejnymi, właściwie pięcioma, rozszerzeniami - jeżeli przyjąć, że wstąpienie Bułgarii i Rumunii do UE było dokończeniem piątego rozszerzenia.
Te dotychczasowe rozszerzenia są dowodem na to, że Europa ma wielką siłę przyciągania dla Europejczyków. Jednocześnie, przez rozszerzenia Wspólnoty realizowały swój główny cel, jakim jest dzielenie się z innymi naszymi europejskimi wartościami, naszym przywiązaniem do demokracji, praw człowieka. To jest najbardziej skuteczna polityka budowania pokoju i stabilności.
Wydaje mi się, że do tej pory udawało się unikać dyskusji - co było celowym zamierzeniem państwa członkowskich - na temat granic Europy, bo one zawsze budziły emocje, zawsze były bardzo trudne do określenia. Natomiast mam wrażenie, że po ostatnim rozszerzeniu o 12 państw Europy Środkowo-Wschodniej, kiedy rozpoczęto negocjacje z Turcją, coraz trudniej jest tej dyskusji o granicach Europy uniknąć. Bardzo wiele społeczeństw państw członkowskich wyraża coraz większe oczekiwanie na określenie tych granic.
Myślę, że jest to bardzo trudne i reakcją Unii na ten wzrost zapotrzebowania na dyskusję o granicach, jest większy nacisk na rozwój polityki sąsiedztwa. Myślę, że to, iż dziś negocjujemy nowy układ o partnerstwie i współpracy z Ukrainą; że są rozszerzane i modernizowane plany działania w ramach polityki sąsiedztwa; że jest ona umacniana; że jest silniejsza wola inwestowania w nią - to właśnie jest reakcja na zapotrzebowanie na dyskusję o granicach.
PAP: - Czy widzi Pani zagrożenia wewnętrzne dla Unii? A może są jakieś poważne zagrożenie zewnętrzne?
D.H.: - Nie można uciekać, nawet świętując 50-lecie, od świadomości, że jesteśmy kontynentem bardzo małym, który w świecie fizycznie "waży" niewiele, bo dziś jest to tylko 7 proc. ludności świata. A będzie dużo mniej, bo nasza demografia działa na niekorzyść. Jest duże prawdopodobieństwo, że wielkie państwa świata, takie jak Chiny czy Indie, w najbliższym czasie pod względem demograficznym będą się jeszcze bardziej dynamicznie rozwijały.
Unia Europejska jest ciągle potęgą handlową świata, ciągle mamy bardzo duży udział w produkcie globalnym, ale świat będzie się rozwijał bardzo szybko w nadchodzących latach. Musimy poważnie myśleć o tym, jak zapobiegać zmniejszeniu się naszej roli w świecie.
Stąd Europa zjednoczona jest jedyną odpowiedzią na coraz bardziej globalny świat. Siła polityczna i ekonomiczna Unii, jej sprawność instytucjonalna, zdolność do prowadzenia polityki zewnętrznej, a jednocześnie zdolność do umacniania się ekonomicznego, do budowania konkurencyjności Europy - to wszystko jest niesłychanie ważne. I trzeba pamiętać, że nawet największe państwa członkowskie, takie jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania w świecie globalnym samodzielnie bardzo niewiele znaczą.
Pamiętajmy, że także w najważniejszych instytucjach, które porządkują, organizują ten świat wielostronnie - w strukturach ONZ- owskich - Unia nie mówi jednym głosem. W Radzie Bezpieczeństwa, jako stali członkowie zasiadają przecież tylko dwa kraje-państwa członkowskie UE, a Unia ciągle nie jest w świecie postrzegana jako jedność. I to osłabia jej globalną rolę, więc tym bardziej trzeba pilnować, żeby rola UE w świecie się nie zmniejszała. To jest jedno z zagrożeń związanych z tym, że świat się będzie szybciej rozwijał niż my.
PAP: - To zagrożenia zewnętrzne. A wewnętrzne?
D. H.: - Drugi zestaw wyzwań wynika z faktu, że przez te 50 lat stale zwiększaliśmy swoją różnorodność. To jest paradoks, że z jednej strony integracja obejmowała coraz większy obszar, ale rosnącej, zjednoczonej Europie towarzyszyło zjawisko coraz większej różnorodności i cały czas znalezienie równowagi między różnorodnością i podziałami jest wielkim wyzwaniem dla Unii.
Myślę, że trzeba robić wszystko, żeby ta różnorodność nie przekładała się na podziały. To jest właśnie wyzwanie płynące z wewnątrz Unii. W związku z tym, potrzeba nowego traktatu europejskiego, który zmniejszy to zagrożenie podziałami, który usprawni Unię i poprawi system podejmowania decyzji - nabiera jeszcze większego znaczenia.
Musimy wobec tego budować tę naszą wewnętrzną zdolność do bycia jednością i pilnować, żeby ta wewnętrzna zdolność do trzymania nas razem trwała. Tego też nie dostaje się raz na zawsze.
PAP: - Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Barbara Bodalska (PAP)
par/