57 policjantów i karabinierów odniosło obrażenia w gwałtownych starciach we wtorek w Rzymie, wywołanych przez grupy anarchistów i chuliganów - takie dane podała komenda policji w Wiecznym Mieście. Centrum jest zdemolowane.
Według informacji sił policyjnych jeden funkcjonariusz jest ranny, u pozostałych stwierdzono różnego rodzaju kontuzje. Obrażenia odniosło też około 40 uczestników zajść; 22 z nich trafiło do szpitala. Policja zatrzymała 41 uczestników zamieszek w centrum stolicy.
Starcia wybuchły, gdy do demonstrujących studentów, zwolenników lewicy i mieszkańców dotkniętego trzęsieniem ziemi miasta L'Aquila dołączyły grupy chuliganów, którzy zaatakowali siły porządkowe. Zdemolowali via del Corso, gdzie podpalili zbudowaną przez siebie barykadę.
W rejonie tej handlowej ulicy, łączącej Plac Wenecki z Piazza del Popolo, doszło do licznych aktów wandalizmu i chuligaństwa. Obrzucono kamieniami przechodniów i policjantów z tarasu widokowego Pincio. Handlowcy w panice zamykali atakowane sklepy, w których wybito wiele szyb. Wandale atakowali również wozy policyjne, podpalali zaparkowane samochody.
Nad centrum Wiecznego Miasta długo unosiła się chmura czarnego dymu z wznieconego pożaru oraz odpalanych petard i świec dymnych.
Policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić tłum napierający na gmach Senatu po tym, jak budynek został obrzucony farbą i jajkami.
Do najbardziej gwałtownych zamieszek doszło, gdy wśród licznych manifestantów, uczestników kilku protestów rozeszła się wieść o tym, że rząd Silvio Berlusconiego otrzymał poparcie obu izb parlamentu.
Burmistrz włoskiej stolicy Gianni Alemanno porównał wtorkowe zamieszki do fali politycznej przemocy, jaka przetoczyła się przez Włochy w latach 70. i 80. i znana jest jako "lata ołowiu".
Wszystkie siły polityczne potępiły to, co wydarzyło się w Rzymie.
Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)
sw/ jo/ ro/