# Trzecie zdanie piatego akapitu depeszy powionno brzmieć: "Obok niebezpieczeństwa zamknięcia prawie połowy polskich szkół na Wileńszczyźnie" #
21.05. Warszawa (PAP) - Litwa zdaje sobie sprawę, że złe relacje z Polską osłabiają jej pozycję w Unii Europejskiej, dlatego wysyła sygnały, że chciałaby poprawy stosunków, ale nie idą za tym praktyczne działania - ocenia Łukasz Adamski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
W rozmowie z PAP Łukasz Adamski, koordynator realizowanego przez PISM programu ds. stosunków bilateralnych w Europie, zaznaczył, że stosunki polsko-litewskie są złe przede wszystkim z winy strony litewskiej, która nie przestrzega powziętych zobowiązań międzynarodowych - konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych oraz traktatu polsko-litewskiego z 1994 r.
Jak jednak podkreślił, "Litwa jest coraz bardziej zaniepokojona i zaczyna zdawać sobie sprawę, że z powodu złych stosunków polsko-litewskich wiele traci również w Brukseli i zaczyna jej zależeć na zmianie". "Władze litewskie wysyłają sygnały do Polski, że chciałyby poprawy stosunków, tyle że w ślad za nimi nie idą działania, które by pomogły zmienić obecny stan rzecz" - powiedział Adamski w nawiązaniu do propozycji rozmów, z którymi w ciągu ostatnich tygodni strona litewska wychodziła do polskich władz.
Ostatnio z inicjatywą rozmowy z szefową MEN Katarzyną Hall na temat oświaty mniejszości narodowych w obu krajach wystąpił minister oświaty i nauki Litwy Gintaras Steponaviczius.
Zdaniem Adamskiego nowela ustawy o litewskiej oświacie, niekorzystna dla mniejszości polskiej, jest jedną z czterech kwestii, które dzielą Polskę i Litwę. Obok niebezpieczeństwa zamknięcia prawie połowy polskich szkół na Wileńszczyźnie - mówił - stosunki między oboma państwami psują kontrowersje wokół zwrotu ziem skonfiskowanych na Litwie przez komunistyczne władze, brak prawa regulującego używanie przez mniejszość polską języka polskiego w przestrzeni publicznej oraz zakaz pisania po polsku nazwisk obywateli litewskich pochodzenia polskiego.
"Litwa zobowiązała się do wprowadzenia pisowni nazwisk obywateli litewskich pochodzenia polskiego w zgodzie z zasadami pisowni polskiej w traktacie polsko-litewskim, ale nie wprowadza tego w życie. Wielokrotnie obiecywała załatwienie tej sprawy, ale wskutek nieudolności władz litewskich lub ich niechęci ta sprawa do dzisiaj nie jest rozwiązana" - powiedział Adamski.
Używanie języka mniejszości narodowej w przestrzeni publicznej w innych krajach europejskich regulują odpowiednie zapisy. "Na Litwie nie tylko nie ma tego rodzaju regulacji, ale np. litewska inspekcja do spraw języka karze grzywnami kierowców autobusów, którzy oprócz nazw litewskich wywieszają nazwy polskie" - mówił. "Kwestia, czy język polski w obwodach, gdzie mieszka znacząca liczba Polaków, powinien mieć większe prawa, czy powinien być traktowany jako język do użytku domowego dzieli Polaków i Litwinów" - podkreślił.
Problem zwrotu skonfiskowanych przez komunistyczne władze ziem, które w latach 90. niepodległy rząd litewski postanowił zwrócić właścicielom, polega na tym, że można odzyskać ziemię leżącą w innej części kraju - zauważył Adamski. Jak mówił, potomkowi Polaka, któremu skonfiskowano ziemię na Wileńszczyźnie, zwraca się ziemię np. na Żmudzi, a z kolei atrakcyjne działki otrzymują Litwini z głębi kraju.
"To oczywiście wpływa na siłę ekonomiczną polskiego społeczeństwa na Wileńszczyźnie i grozi istotną zmianą składu narodowościowego na Litwie, co znowu jest sprzeczne ze zobowiązania międzynarodowymi, które podjęła Litwa" - powiedział ekspert PISM.
Jak zauważył Adamski, te cztery problemy były przez Polskę wielokrotnie podnoszone w rozmowach, Litwini obiecywali ich rozwiązanie, ale nic do tej pory nie zostało załatwione. Aby poprawić stosunki polsko-litewskie, zdaniem politologa, to Litwa musi wykazać dobrą wolę i wypełnić na początku przynajmniej część swoich zobowiązań. "Polska nie ma żadnego interesu w pogarszaniu stosunków między oboma państwami, ale jest zobligowana choćby własną konstytucją, mówiącą o pomocy dla Polaków żyjących za granicą, żeby reagować na przypadki łamania praw człowieka, które zdarzają się bardzo często na Litwie" - podkreślił Adamski.
Według niego, w obecnej sytuacji Polska powinna traktować Litwę chłodno i obojętnie, a odpowiadać jedynie na litewskie sygnały o woli kompromisu. "Należy zachować te kanały komunikacji z władzami litewskimi, które służą rozwiązaniu problemów. Natomiast dopóki to nie nastąpi, na forum NATO i UE należy litewskie interesy traktować obojętnie" - powiedział Adamski.
Jak dodał, Polska nie powinna być niechętna Litwie, ale też - mówił - "nie może być w tym momencie powrotu do retoryki partnerstwa strategicznego i przyjaźni polsko-litewskiej, do tego, co miało miejsce w poprzednich latach", bo - według niego - "Polska się ośmieszy, a Litwini będą to postrzegać jako przyzwolenie na dalsze działania zmierzające do lituanizacji Wileńszczyzny".
"Litwa jest obiektywnie bardziej uzależniona od Polski niż Polska od Litwy, choćby ze względów tranzytowych. Litwa jest dwanaście razy mniejsza od Polski, z tego powodu ma znacznie mniejszy potencjał gospodarczy " - ocenił Adamski, który uznał, że na poprawie stosunków polsko-litewskich powinno bardziej zależeć sąsiadowi Polski.
"W porównaniu z Litwą Polska to jest waga, można powiedzieć, superciężka" - powiedział PAP dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki. "Jeżeli będziemy myśleć tylko w kategoriach porównania sił, to szybko postawimy Litwę pod ścianą. Nie wiem, czy w polityce opłaca się kogoś stawiać pod ścianą" - zaznaczył. Zdaniem eksperta, Polska nie powinna postrzegać Litwy jako przeciwnika, lecz sojusznika w wielu aspektach.
"Przez kilkanaście lat rząd polski wykazywał raczej łagodne podejście, tzn. odkładanie spraw drażliwych w imię strategicznego partnerstwa czy sojuszu" - ocenił Malicki, który zauważył, że obecnie istnieje przekonanie, że należało twardo stawiać sprawy i wymagać realizacji obietnic. Ekspert jest jednak zdania, że to nie musi być droga skuteczna.(PAP)
mce/ hes/ ura/