W komputerze i dyktafonie, które w poniedziałek skradziono z mieszkania asystentki posła Leszka Aleksandrzaka, członka komisji śledczej badającej sprawę Krzysztofa Olewnika, nie było żadnych poufnych danych. Informację taką przekazał PAP sam Aleksandrzak.
"Oba urządzenia zawierały analizy dokumentów jawnych akt sprawy. Była przeprowadzona pełna analiza dokumentów; co zawierały ważniejsze elementy dochodzenia. Jeśli chodzi o dyktafon, to były na nim nagrania z posiedzeń komisji śledczej. Te materiały służyły nam do wyciągania pewnych wniosków np. do analizy różnic zeznań świadków" - powiedział PAP Aleksandrzak (Lewica).
Kradzież sprzętu z mieszkania asystentki zauważono w poniedziałek po południu. Poza laptopem i dyktafonem nic innego nie zginęło. Aleksandrzak nie chce rozstrzygać, czy kradzież miała związek ze sprawą Olewnika.
"Poufnych ani tajnych informacji na tych urządzeniach nie było, bo to nie jest zgodne z prawem. Nie chcę teraz domniemywać, że to zdarzenie było związane ze sprawą śmierci Krzysztofa Olewnika. Ale jeśli było to włamanie pod zamówienie, a takich zdarzeń w tej sprawie jest sporo, to wynika z tego, że ktoś za tą sprawą jeszcze stoi. Policja i prokuratura powinny poszerzyć zakres działań" - powiedział poseł.
Pod koniec lipca doszło do kradzieży w domu mecenas Jolanty Turczynowicz-Kieryłło, broniącej policjantów związanych ze sprawą porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Zniknęły wówczas trzy laptopy, aparaty cyfrowe, a także dwa segregatory z dokumentami dotyczącymi jej pracy zawodowej. Według właścicieli złodzieje nie zabrali innych cennych rzeczy, a dom nie został splądrowany.
W maju 2008 roku włamano się do domu Danuty Olewnik-Cieplińskiej, siostry porwanego i zamordowanego Krzysztofa. Włamywacze dostali się do domu wywiercając otwór w drzwiach balkonowych. Zabrali m.in. cygara kubańskie, torby sportowe oraz pieniądze w walucie. Straty oszacowano wtedy na około 6 tys. zł. Na trawniku przed domem sprawcy porzucili dwa telefony. Po rocznym śledztwie Prokuratura Rejonowa w Płocku z powodu niewykrycia sprawców umorzyła dochodzenie w tej sprawie.
Krzysztofa Olewnika porwano w 2001 r. Sprawcy więzili go przez wiele miesięcy, potem postanowili zabić. Już po tym jak został zamordowany, jego rodzina - upewniana przez bandytów, że Krzysztof żyje - zapłaciła 300 tys. euro okupu za jego uwolnienie. Rodzina ma największe pretensje do władz o to, że na początkowym etapie sprawy prowadzono ją niefrasobliwie, zajmowano się pobocznymi wątkami i forsowano wersję o tym, że Olewnik - mając problemy w biznesie i życiu osobistym - sfingował swoje porwanie.
W kwietniu 2008 r. na polecenie olsztyńskich prokuratorów, którzy pierwsi wyjaśniali błędy w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Olewnika, zatrzymano trzech policjantów: Remigiusza M. szefa spec-grupy, oraz Macieja L. i Henryka S. To oni przez trzy lata mieli nieudolnie prowadzić poszukiwania. Prokuratorzy uznali, że przez ich zaniedbania Olewnik zginął.
W sprawie Olewnika jest wiele niejasności - wszyscy trzej sprawcy porwania i zabójstwa powiesili się w więzieniach. W lipcu tego roku samobójstwo popełnił strażnik, który pilnował jednego z zabójców.(PAP)
rpo/ wkr/ jra/