Amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego - Bohdan Szklarski uważa, że mimo przewagi Demokratów w Kongresie, w polityce tego kraju niewiele się zmieni. Podkreślił przy tym, że zarówno zwycięzcy jak i przegrani znaleźli się w niezbyt komfortowej sytuacji.
"Wiadomo, że ma być inaczej, ale nie wiadomo jak" - powiedział PAP w czwartek Szklarski. W jego ocenie, "dla Partii Demokratycznej nastał teraz trudny czas, dla Partii Republikańskiej również". Wyjaśnił, że obie muszą budować swoją tożsamość, jednak Republikanie wiedzą tylko wokół czego tego nie robić, a Demokraci nie wiedzą ani wokół czego, ani wokół kogo tę tożsamość budować.
"Oni (Demokraci) muszą w tej chwili coś zrobić, żeby to hasło zmiany, z którym doszli do władzy, zrealizować" - wyjaśnił. Tymczasem - przewiduje - nie będzie to łatwe, gdyż wynik wyborów wskazuje tylko czego obywatele Stanów Zjednoczonych nie chcą, a to nie wystarcza do zbudowania pozytywnego programu.
Szklarski przytoczył wyniki badań, z których wynika, że to nie wojnę w Iraku - jak oczekiwano - Amerykanie uznali za najważniejszy dla nich problem. Na pierwszym miejscu znalazła się bowiem korupcja (41 proc. wskazań), na drugim terroryzm (40 proc.), na trzecim gospodarka (37 proc.) i dopiero na czwartym miejscu (36 proc.) - Irak.
"Tak więc nie ma tu wyraźnego wskazania kierunku" - podkreślił Szklarski. "A sami Demokraci też nie wskazują żadnego kierunku, oni sami nie wiedzą" - dodał. W jego ocenie, jedyną ważną sprawą, "którą będą chcieli ruszyć, jest imigracja", czyli zalegalizowanie części nielegalnych przybyszów i wprowadzenie przejrzystych i łatwiejszych kryteriów dostępu do rynku pracy.
"Demokraci mogą się dziś cieszyć, ale są w kropce. W dużej kropce" - podkreślił. Zwrócił przy tym uwagę, że wielu z nich było już u władzy i "o korupcję się ocierali", więc nie jest to "nowa i czysta ekipa".
Szklarski uważa, że w USA przez najbliższe dwa lata (w 2008 roku odbędą się wybory prezydenckie) "będzie chaos i rywalizacja" o jak najlepsze notowania opinii publicznej i o wizerunek partii, która ma szanse wprowadzić w życie zmianę, której konieczność zasygnalizowali wyborcy".
Amerykanista przewiduje, że "to będzie bardzo brzydki okres". W jego ocenie, George Bush jest obecnie bardzo słaby i szanse na jakikolwiek program legislacyjny Białego Domu są żadne. Ponadto będzie się zajmował przede wszystkim ratowaniem dobrej pamięci o swojej prezydenturze.
Natomiast Demokraci będą musieli szukać kandydata na prezydenta, co nie sprzyja spójności partii. "To nie jest okres, w którym Partia Demokratyczna mogłaby narzucać jakąś spójną wizję na przyszłość, bo to będą wizje kilku osób - czołowych kandydatów do nominacji prezydenckiej" - powiedział Szklarski. "W ten moment historyczny jest wpisany pewien paraliż, który w sposób naturalny nastąpi" - posumował.
Szklarski dodał, że polityka USA wobec Europy nie zmieni się w sposób istotny, bo ton polityce zagranicznej nadaje Biały Dom, a Republikanom nie bardzo będzie wypadało przyznać się do błędu.
"Na pewno się nie zmieni (polityka zagraniczna), może trochę złagodnieje ten urzędowy, przesadny optymizm Busha" - przewiduje amerykanista z UW. Jednocześnie przyznaje, że Kongres prawdopodobnie zacznie się upominać o "mapę wyjścia z Iraku", bo "Demokraci tego potrzebują". Jednak, jego zdaniem, "w tej chwili trudno sobie wyobrazić praktyczne rozwiązanie tego problemu". Przypomniał przy tym, że z Wietnamu Amerykanie wyccofywali się 5 lat. (PAP)
bba/ la/ rod/