W związku z groźnym uszkodzeniem elektrowni atomowych w Japonii w wyniku trzęsienia ziemi i tsunami, w USA pojawiły się głosy apelujące o wstrzymanie planów rozbudowy energetyki nuklearnej.
"Energia nuklearna zaczynała wyglądać jak panaceum na nasze uzależnienie od ropy naftowej i środek na złagodzenie problemu ocieplenia klimatu. Dziś wygląda raczej na pakt z diabłem.(...) Nie możemy ignorować faktu, że rozbicie atomu to technologia nieuchronnie toksyczna" - pisze we wtorkowym "Washington Post" Eugene Robinson.
Przyznaje on, że zdaniem specjalistów, energetyka nuklearna jest bezpieczna, uszkodzenie reaktorów w Japonii nastąpiło w wyniku kataklizmu przyrodniczego zdarzającego się niezmiernie rzadko i że reaktory w Fukushimie zbudowano według przestarzałego projektu.
Pisze jednak: "Prawdą jest mimo wszystko, że nie ma czegoś takiego jak system całkiem zabezpieczony przed awarią. Wypadki się zdarzają".
Kampanię przeciwko energetyce atomowej rozpoczęła w telewizji MSNBC czołowa komentatorka tej stacji, lewicująca Rachel Meadow.
Inny komentator "Washington Post" wezwał nawet do rewizji planów rozbudowy amerykańskiego arsenału nuklearnego.
"Czy nie jest czas, by realistycznie pomyśleć o ponad 200 miliardach dolarów, które planujemy wydać w tym dziesięcioleciu na strategiczne bronie nuklearne i systemy ich przenoszenia na lądzie i na morzach?" - napisał publicysta dziennika Walter Pincus.
Wcześniej do zahamowania rozwoju energetyki atomowej wezwał były kandydat na wiceprezydenta, senator Joe Lieberman.
Administracja prezydenta Baracka Obamy ogłosiła, że mimo kataklizmu w Japonii nie zamierza odwołać programu rozwoju energetyki nuklearnej.
W poniedziałek szef Nuklearnej Komisji Regulacyjnej Gregory Jaczko zapewnił, że energia atomowa jest bezpieczna.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/