Polskie archiwa potrzebują nowych rozwiązań prawnych i praktycznych, bo wymaga tego rozwój techniki i społeczeństwa informacyjnego - uważają uczestnicy dwudniowego seminarium "Archiwalna gorączka", które rozpoczęło się w piątek w Domu Spotkań z Historią w Warszawie.
W opinii prof. Darii Nałęcz - historyka i b. naczelnej dyrektor Archiwów Państwowych - powstanie tzw. społeczeństwa informacyjnego, w którym obecnie funkcjonujemy, poważnie komplikuje sytuację polskich archiwów. "Społeczeństwem informacyjnym - czyli takim, które wykorzystuj technologię informacyjną do komunikacji, pracy czy nauki, w którym mamy do czynienia z e-administracją, e-usługami, e-bankiem itp. - staliśmy się w ciągu ostatnich lat. Czy archiwa dostosowały się do tej transformacji? Nie do końca" - uznała Nałęcz.
W jej opinii "w przestrzeni internetowej archiwów praktycznie nie ma - są jedynie indywidualne społeczne inicjatywy, a archiwa narodowe nie posługują się internetem, nie licząc wyjątków".
"Archiwa muszą się zatroszczyć o zaistnienie w przestrzeni elektronicznej, tym bardziej, że wraz z rozwojem techniki zmieniają się podstawowe kryteria brane pod uwagę w archiwum - oryginalności, niezmienności i wiarygodności" - tłumaczyła. "W którym momencie elektroniczny dokument jest autentyczny, oryginalny? Kiedy go napiszę na swoim laptopie, czy kiedy przeniosę go do komputera w pracy? A może również wtedy, kiedy go wyślę internetową pocztą i otworzy go jego adresat? Także kryterium niezmienności stało się w dzisiejszych czasach absurdalnym pojęciem - dokument napisany jakąś czcionką przeze mnie, ale przekazany komuś, kto używa innej czcionki, jest już - w sensie archiwalnym - innym dokumentem" - podkreśliła Nałęcz. W jej opinii, aktualne jest jedynie kryterium "wiarygodności". "Jeśli dokument posiada taką treść, jaką stworzył nadawca, jest wiarygodny" - uznała.
"Kiedyś klasycznym problemem historiografii była nieliczność źródeł - teraz są one masowe. Klasyczną potrzebą historiografii była również realizacja postulatu dotarcia do wszystkiego, co wyprodukowano w danej epoce - dziś ten postulat jest śmieszny. Co prawda wciąż wbijamy studentom do głowy, że trzeba dotrzeć do każdego papierka, który powstał w badanej epoce, dotyczył danej sprawy - ale jest to nierealne" - przyznał prof. Marcin Kula z m.in. Uniwersytetu Warszawskiego.
Zwrócił też uwagę, że społeczeństwo informacyjne spowodowało zanik pojęcia dokumentu jedynego. "To było sensem historiografii - istnienie jednego oryginalnego dokumentu. Poprzez częstotliwość powielania i współczesne techniki prawie nie ma już dokumentów jedynych" - mówił Kula.
Zarówno prof. Daria Nałęcz jaki i dr Błażej Brzostek (historyk z UW) uznali, że przyszłość archiwów to tzw. oral history - nagrywanie, zachowywanie i interpretacja historycznych informacji, bazujących na osobistych przeżyciach i opiniach mówiącego.
"Należy kultywować tę formę archiwizacji, którą na razie z sukcesem uprawia tylko Ośrodek Karta" - ocenił Brzostek.
"Wydaje mi się, że - mówiąc obrazowo - archiwa są na poważnym zakręcie. Trzeba rozwiązań prawnych i praktycznych, ale przede wszystkim należy nawiązać nową formę dialogu społecznego - aby to ludzie, społeczeństwo zaczęło w większym stopniu zastanawiać się nad tym co przechowywać, w jaki sposób i gdzie" - podkreśliła Nałęcz.
Seminarium zorganizowały Instytut Historii Sztuki UW, Fundacja Archeologia Fotografii, Fundacja Auro Prior i Dom Spotkań z Historią.(PAP)
agz/ tot/ jbr/