Sytuacja w Egipcie jest wciąż niestabilna i niesie ze sobą ryzyko dalszego rozlewu krwi - oświadczyli szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton i sekretarz stanu USA John Kerry. Ich zdaniem, silom politycznym nie udało się przełamać się niebezpiecznego impasu.
Urząd tymczasowego prezydenta Egiptu Adlego Mansura podał w środę, że podjęta ponad 10 dni temu mediacja obcych państw "zakończyła się dzisiaj". Zaznaczył jednocześnie, że to Bractwo Muzułmańskie ponosi pełną odpowiedzialność "za fiasko tych wysiłków oraz przyszłe wydarzenia, które mogą być następstwem tego fiaska".
Z Egiptu po fiasku rozmów powrócili specjalny wysłannik UE ds. południowego regionu Morza Śródziemnego Bernardino Leon i zastępca sekretarza stanu USA Bill Burns. W środę wieczorem oświadczenie w tej sprawie rozesłali mediom Ashton i Kerry.
Zaznaczyli oni, że przez ostatnie dwa tygodnie Leon i Burns intensywnie pracowali nad tym, by w Egipcie partie rządzące i opozycyjne jak najszybciej rozpoczęły "proces rzeczywistego pojednania" oraz by rozważone zostały poprawki do konstytucji i jak najszybciej rozpisane wybory parlamentarne i prezydenckie.
"Świadomi ograniczeń naszej roli, ale głęboko zatroskani o przyszłość Egiptu (...) zasugerowaliśmy szereg praktycznych pomysłów, by uspokoić obecne napięcia i pomóc Egipcjanom zbudować pomost w kierunku rzeczywistego, politycznego dialogu" - czytamy w oświadczeniu.
Te praktyczne pomysły, jak wyjaśniają szefowie dyplomacji, to wypuszczenie więźniów politycznych, uspokojenie nastrojów wokół trwających demonstracji, publiczne oświadczenia piętnujące przemoc i wspierające pokojowe rozwiązanie politycznego konfliktu, zaangażowanie stron w rzeczywiste negocjacje, a nie porozumiewanie się przez media i publiczne oświadczenia.
Jednocześnie dyplomaci zauważyli, że chociaż uniknięto w Egipcie dalszej konfrontacji z użyciem przemocy, to rząd i liderzy opozycji nie znaleźli sposobu, by przełamać "niebezpieczny impas i uzgodnić wdrażanie konkretnych kroków budujących zaufanie".
"Na egipskim rządzie spoczywa odpowiedzialność rozpoczęcia tego procesu, by zapewnić bezpieczeństwo i dobrobyt swoich obywateli" - podkreślili Ashton i Kerry. Ich zdaniem, sytuacja w Egipcie jest nadal "bardzo niestabilna" i niesie ze sobą ryzyko dalszego rozlewu krwi i polaryzacji, jak również podkopuje gospodarkę.
Jak zadeklarowali, pozostają gotowi do pomocy. Zaznaczyli jednak, że "doskonale rozumieją, iż tylko Egipcjanie mogą dokonać wyborów, które ukształtują ich przyszłość w tym historycznym momencie".
"Wspieramy podstawowe prawa demokracji, nie jakieś osoby czy partie. Twardo przeciwstawiamy się przemocy, popieramy prawo do pokojowych demonstracji i zdajemy sobie sprawę, że postęp w Egipcie może dokonać się tylko w drodze pokojowego procesu politycznego, w którym wszystkie partie mogą konkurować na równych zasadach" - podsumowali Ashton i Kerry.
Mohammed Mursi, pierwszy prezydent Egiptu wyłoniony w demokratycznych wyborach, został 3 lipca pozbawiony władzy przez wojsko. Od tego czasu w kraju wciąż dochodzi do niepokojów, a starcia islamistów z siłami bezpieczeństwa pociągnęły za sobą śmierć około 300 osób.
Wysłannicy Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich próbowali doprowadzić do rozładowania kryzysu i zapobiec w ten sposób dalszemu przelewowi krwi.
Tymczasowy premier Egiptu Hazim el-Biblawi ostrzegł w środę, że rząd nie cofnie się przed rozbiciem dwóch protestów siedzących organizowanych przez zwolenników Mursiego w Kairze. Dodał, że cierpliwość rządzących niemal się wyczerpała
Z Brukseli Julita Żylińska (PAP)
jzi/ awl/