*Mimo protestów przeciwników energii atomowej, transport zużytego paliwa z niemieckich elektrowni jądrowych zmierza do tymczasowego składowiska Gorleben. Kilka dni temu Komisja Europejska zapowiedziała ostateczne uregulowanie przechowywania takich odpadów. *
Problemu długotrwałego składowania silnie radioaktywnych odpadów nie rozwiązało na razie żadne państwo. W opublikowanym w zeszłym tygodniu projekcie dyrektywy KE oczekuje od członków Unii przedstawienia do 2015 r. koncepcji stworzenia odpowiednich składowisk i zarządzania nimi.
Najniebezpieczniejsze radioaktywne odpady to przede wszystkim zużyte paliwo jądrowe. W procesie przeróbki odzyskuje się z niego uran i pluton, na składowiska trafiają zaś silnie radioaktywne produkty rozszczepienia. Wiele z nich będzie emitować promieniowanie o niebezpiecznym natężeniu jeszcze przez tysiące lat.
Tymczasem nawet kraje dysponujące rozwiniętą energetyką jądrową, jak Stany Zjednoczone czy Francja, dopiero prowadzą prace nad budową składów, w których odpady pozostałyby praktycznie na zawsze. Obecnie są one przechowywane bądź w licznych tymczasowych składach, bądź przy elektrowniach, w których powstały.
Kopalnia soli w niemieckim Gorleben jest traktowana jako składowisko tymczasowe. W 2014 r. Niemcy planują rozpocząć składowanie odpadów w dawnej kopalni rudy żelaza w Salzgitter w Dolnej Saksonii.
W Stanach Zjednoczonych działa pilotażowe składowisko WIPP (Waste Isolation Pilot Plant) na pustyni w stanie Nowy Meksyk, mieszczące się pod ziemią w pokładzie soli kamiennej. W trakcie badań z lat 50. XX wieku, Amerykanie ustalili, że leżąca kilkaset metrów pod powierzchnią ziemi warstwa soli jest plastyczna i nawet w razie trzęsienia ziemi nie będzie pękać. Ponadto obecność soli oznacza brak wód gruntowych, które w przyszłości mogłyby wymywać odpady.
Według Departamentu Energii USA, składowisko WIPP od otwarcia w 1999 r. przyjęło ponad 9 tysięcy transportów odpadów.
Departament podkreśla, że ważną kwestią okazało się stworzenie systemu ostrzegawczego dla przyszłych generacji. Istnieją bowiem obawy, że informacje o niebezpieczeństwie pójdą z czasem w zapomnienie, a składowisko musi pozostać nienaruszone przez co najmniej 10 tysięcy lat.
Na zlecenie Departamentu, nad systemem ostrzegawczym pracuje grupa naukowców, m.in. językoznawców i antropologów. Ostatnia ich koncepcja zakłada, że na powierzchni nad składem powstanie ziemna pryzma, wokół której staną granitowe obeliski z wyrytymi w kilku językach ostrzeżeniami. Na szczycie pryzmy znajdzie się zagłębione w ziemi pomieszczenie, a na jego granitowych ścianach wyryte zostaną kolejne ostrzeżenia, m.in. w formie piktogramów. Identyczne informacje zawierać mają dwa kolejne, ukryte pod ziemią pomieszczenia. Dodatkowo w okolicy zakopane zostaną niewielkie przedmioty z ostrzeżeniami przed kryjącym się pod ziemią niebezpieczeństwem.
Głównym amerykańskim składowiskiem miał być masyw górski Yucca na pustyni w stanie Nevada. Od kilkunastu lat trwało drążenie w nim tuneli, jednak na początku 2010 r. administracja prezydenta Baracka Obamy wycofała się z projektu, ogłaszając też, że w budżecie federalnym na 2011 r. nie będzie na ten cel żadnych funduszy.
We Francji wszystkimi odpadami zajmuje się specjalna państwowa agencja Andra. Po kilku latach badań agencja zdecydowała się na definitywne składowanie odpadów w pokładach gliny, kilkaset metrów pod ziemią. Odpowiednie miejsce znaleziono 200 km na wschód od Paryża, w Lotaryngii. Agencja ocenia, że budowa - po przeprowadzeniu koniecznych procedur, m.in. debaty publicznej - ruszy w 2017 r., a składowisko zacznie działać około roku 2025.
W Polsce rozpatrywano możliwość ulokowania składowiska w pokładzie soli, ale z niej zrezygnowano. Jak mówił PAP dyrektor Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Radioaktywnych w Świerku Włodzimierz Tomczak, trwają dyskusje nad nową koncepcją. Zwrócił jednak uwagę, że Polska będzie potrzebować takiego składowiska dopiero za kilkadziesiąt lat.
Wojciech Krzyczkowski (PAP)
wkr/ drag/ jra/