Europejski Trybunał Obrachunkowy ocenił wydatkowanie unijnych środków na likwidację postradzieckich elektrowni jądrowych w Bułgarii, na Litwie i Słowacji. Choć nie stwierdził defraudacji, ostro skrytykował zarządzanie programem przez władze krajowe i KE.
Likwidacja przestarzałych elektrowni była jednym z warunków przystąpienia tych krajów do UE. W obecnym budżecie UE, do końca 2013 r., na ten cel przeznaczono 2,85 mld euro (ok. połowy dla Litwy); KE chce kolejnego dofinansowania z budżetu na lata 2014-2020 w wysokości 500 mln euro. W kwietniu Parlament Europejski zaapelował, by Europejski Trybunał Obrachunkowy sprawdził wykorzystanie funduszy. W środę Trybunał opublikował raport, w którym ocenił wydatkowanie środków w latach 1999-2010.
"Nasz raport pokazuje, że nie było prawdziwego zarządzania ani po stronie krajów (...), ani po stronie Komisji Europejskiej" - powiedział w środę członek Trybunału Szabolcs Fazakas. A koordynacją tych trzech programów - jego zdaniem - powinien zajmować się Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, który "tylko wypłacał dostępne środki".
"W przyszłości likwidacja powinna być oparta na konkretnym programie, rozpoznaniu tego, co jest potrzebne, kto za co płaci i jaki powinien być wkład UE" - wymienił Fazakas. Dodał, że do takich programów muszą być wykorzystywane międzynarodowe ekspertyzy, czego zabrakło.
Trybunał wytknął też w raporcie opóźnienia w realizacji projektów likwidacji elektrowni i przekraczanie kosztów. "Ale wszystkie kraje wypełniły swoje zobowiązania (...), nie stwierdzono defraudacji ani złego użycia środków UE" - podkreślił członek Trybunału.
Do tej pory na likwidację elektrowni w Bułgarii, na Litwie i Słowacji wypłacono 1,2 z 2,8 mld euro dostępnych środków do końca 2013 r. Trybunał ocenił, że na likwidację (a nie tylko zamknięcie elektrowni) Bułgaria, Litwa i Słowacja potrzebują jeszcze ok. 2,5 mld euro.
Szef zespołu audytorów przygotowujących raport Jorge Guevara Lopez zwrócił uwagę, że zobowiązaniem krajów było zamknięcie elektrowni i to nastąpiło, jednak tylko słowacka elektrownia Bohunice jest już na licencji likwidacyjnej, a litewska i bułgarska - choć zamknięte - mają jeszcze licencje operacyjne. "Z reaktorów musi być usunięte paliwo, gdy nie ma już materiału rozszczepialnego w elektrowni, mogą być zastosowane łagodniejsze przepisy (licencji likwidacyjnej - PAP), nie jest tak jeszcze w przypadku Kozłoduju (w Bułgarii) i Ignaliny (na Litwie)" - podkreślił Guevara Lopez.
Dofinansowanie unijne poza działaniami likwidacyjnymi może być też wykorzystywane na łagodzenie negatywnych skutków zamknięcia elektrowni, jak np. projekty efektywności energetycznej, i na uzupełnianie mocy przez budowę konwencjonalnych elektrowni.
Bułgaria, Litwa i Słowacja muszą raportować swoje wydatkowanie do rady funduszu zajmującego się likwidacją elektrowni w każdym z tych krajów; w skład rady wchodzą przedstawiciele krajów UE, KE oraz Europejskiego Bank Odbudowy i Rozwoju. Następnie KE przedstawia raport Parlamentowi Europejskiemu.
Likwidacja elektrowni jądrowych to długotrwały i kosztowny proces, który może zająć 20-30 lat.
Litwa zamknęła pierwszy reaktor elektrowni Ignalina w 2004 r., a drugi wygasiła pod koniec 2009 r., Słowacja zamknęła dwa reaktory w elektrowni Bohunice odpowiednio pod koniec 2006 i 2008 roku. Bułgaria pierwsze dwa reaktory w elektrowni w Kozłoduju zamknęła pod koniec 2002 roku, a następne dwa pod koniec 2006 r.
Z Brukseli Julita Żylińska (PAP)
jzi/ mki/ jra/