Jeden żołnierz azerbejdżański zginął, a drugi został ranny w sobotę w starciu przy granicy z Górskim Karabachem. To kolejne w ostatnich dniach zajście na granicy z zamieszkaną głównie przez Ormian zbuntowaną enklawą w Azerbejdżanie.
Do starć na granicy z tym górzystym regionem, w którym chrześcijańscy Ormianie przy wsparciu Armenii zbuntowali się przeciwko władzom muzułmańskiego Azerbejdżanu, dochodzi dość często.
Obie strony oskarżają się o przeprowadzenie w sobotę rano działań sabotażowych. Ministerstwo obrony Azerbejdżanu poinformowało, że armia poniosła straty odpierając atak ze strony Karabachu.
Siły Górskiego Karabachu podały z kolei, że odparły atak azerbejdżańskiej jednostki sabotażowej w północno-wschodniej części enklawy. "W wyniku działań podjętych przez Karabach Azerowie wycofali się, zostawiając jedno ciało" - napisano w oświadczeniu dodając, że żaden Ormianin nie został ranny.
Prywatna azerbejdżańska telewizja ANS poinformowała natomiast nie podając źródeł, że zginęło dwóch oficerów armii Azerbejdżanu a jeden żołnierz został ranny.
We wtorek Azerbejdżan poinformował, że w starciu na granicy z Karabachem zginęło dwóch żołnierzy z tego kraju oraz trzech Ormian. Swoich strat nie potwierdziły wspierane przez Armenię siły Górskiego Karabachu.
W wygłoszonym następnego dnia przemówieniu prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew obiecał, że flaga jego kraju ponownie zawiśnie nad Górskim Karabachem.
Nierozwiązany od czasu rozpadu Związku Radzieckiego konflikt w Górskim Karabachu zagraża stabilności w graniczącym z Rosją, Iranem i Turcją regionie, gdzie krzyżują się nitki rurociągów, którymi do Europy płynie gaz i ropa.
W Azerbejdżanie ropę wydobywają czołowe światowe koncerny m.in. BP, ExxonMobil i Chevron. Kraj ten często grozi, że siłą zajmie zbuntowaną enklawę i wydaje znaczne środki na zbrojenie.
W walkach o Górski Karabach zginęło w latach 1988-1994 około 30 tys. ludzi. (PAP)
keb/ ap/
6988908