Owce w Beskidach pasą się już na halach. W sobotę w Korbielowie (Beskid Żywiecki) odbył się uroczysty redyk, czyli obrządek wyprowadzenia zwierząt na górskie pastwiska. Do września będą się na nich pasły pod opieką bacy i juhasów.
Gazdowie powierzyli bacy Stanisławowi Majewskiemu po kilka, kilkanaście zwierząt. W sumie stado liczy ponad 250 owiec. Majewski zajmuje się wypasem owiec od kilkudziesięciu lat.
Baca i juhasi odprawili w sobotę tradycyjne obrzędy związane z redykiem, m.in. "mieszali" i okadzali owce. Mieszanie to trzykrotne przepędzanie stada wokół mojki, czyli jodłowej gałęzi wbitej na polanie. Górale wierzą, że owce od różnych gazdów "poznają się i polubią". Kiedyś wierzono, że owce, które wypadną poza krąg, zagubią się podczas sezonu wypasu lub zostaną zagryzione. Okadzanie odpędzało z kolei złe moce od stada i miało sprawić, że nie będzie ono atakowane przez wilki. W pasterskiej bacówce zapłonęła także ognisko zwane watrą.
Redyk zwieńczyła modlitwa oraz pierwszy udój owiec. Z tego mleka będą powstawały oscypki.
Uroczystość wzbogaciły występy zespołów regionalnych oraz liczne konkursy, m.in. przędzenia wełny i wiedzy o obrzędach pasterskich. Pojawili się także zbójcy. Jak głosi legenda pobliska góra Pilsko wzięła nazwę od orawskich zbójników, którzy pod szczytem góry ponoć często pili. Mówi o tym góralska pieśń: "Pilsko nase Pilsko, gronicku kochany, chodzili po tobie zbójnicy z Orawy. Chodzili, pijali i na dudach grali, winko popijali, z dziywkami hulali". (PAP)
szf/ hes/