Dzięki rządowi Tadeusza Mazowieckiego ruszył proces transformacji w Polsce, który był zasadniczy i nieodwracalny - podkreślił Artur Balazs minister bez teki ds. socjalnych i cywilizacyjnych wsi w gabinecie Mazowieckiego. Tworzenie rządu i prace w nim wspomina jako historyczne - jako początek nowej Polski.
Jednak jak zaznaczył w rozmowie z PAP, nieco ponad rok funkcjonowania rządu pierwszego niekomunistycznego premiera to stanowczo za mało. Balazs - jak mówi - ma poczucie, że Mazowiecki, którego uważa z wybitnego męża stanu, nie odcisnął mocniej swego piętna na dalszym biegu zdarzeń - jego doświadczenie, rola, potencjał, kwalifikacje nie zostały lepiej i mocniej wykorzystane w Polsce. Stało się tak ze szkodą dla procesu transformacji i Polski - dodał.
Tadeusz Mazowiecki został powołany na premiera 24 sierpnia 1989 roku, a jego rząd - 12 września. Mazowiecki złożył dymisję rządu 25 listopada 1990 r., nazajutrz po swojej porażce w wyborach prezydenckich. Sejm przyjął dymisję rządu 14 grudnia 1990 r. Rada Ministrów pełniła swoje obowiązki do czasu powołania gabinetu Jana Krzysztofa Bieleckiego 12 stycznia 1991 r.
"Dzięki rządowi Mazowieckiego ruszył proces transformacji, a był on zasadniczy i nieodwracalny. Weszliśmy na drogę, z której nie można było już zawrócić" - podkreślił Balazs.
Polityk wspomina, że udział w tym rządzie Solidarności Rolniczej, której był wówczas przedstawicielem stał pod znakiem zapytania.
"Znałem się z Tadeuszem Mazowieckim z działalności opozycyjnej. Poznaliśmy się lepiej w trakcie przygotowań do Okrągłego Stołu. Pracowałem przy stoliku pluralizmu związkowego, którego Mazowiecki i Aleksander Kwaśniewski byli szefami. W trakcie prac przy Okrągłym Stole zaprzyjaźniliśmy się z Tadeuszem Mazowieckim i był to początek naszej wspólnej drogi" - wspomina b. minister.
Jak wspominał, gdy Mazowieckiemu powierzono misję tworzenia rządu, po stronie solidarnościowej pojawił się pomysł, by ministerstwo rolnictwa przypadło przedstawicielowi tego środowiska. "Wtedy jeszcze nie padały żadne nazwiska. Prawda była jednak taka, że zawarty układ koalicyjny między +S+, Stronnictwem Demokratycznym i ówczesnym ZSL przesądził, że resort rolnictwa przypadł - jako warunek uczestniczenia w tej koalicji - ZSL" - opisywał kulisy tworzenia rządu Balazs.
Według niego, powierzenie ministerstwa rolnictwa ZSL, przy jednoczesnej propozycji Mazowieckiego utworzenia funkcji ministra bez taki ds. wsi, wywołały spore wątpliwości w środowisku solidarnościowym.
"Dyskusja trwała kilka dni. W jej efekcie w zasadzie odmówiliśmy, zwłaszcza, że całe środowisko Solidarności Rolniczej nie wyobrażało sobie, by wspólnie rządzić z komunistami i do tego jeszcze, przy braku propozycji dotyczącej ministerstwa rolnictwa. Wydawało się, że nie wejdziemy do rządu" - zaznaczył minister. Dodał, że skład rządu w pierwszej wersji nie zawierał jego nazwiska.
Jak mówił, mieszkał wówczas w jednym pokoju hotelu sejmowego z Józefem Śliszem, który był już wtedy wicemarszałkiem Senatu. "Przez kilka nocy ta sprawa nas dręczyła, ale ostatecznie przeważyła opcja, że nieobecni nie mają racji. Doszliśmy do wniosku, że zmienia się Polska, zmienia się sytuacja. To była osobista decyzja Ślisza, bym przyjął propozycję wejścia do rządu. Dopiero w ostatniej chwili, także po osobistych namowach premiera moje nazwisko znalazło się w składzie proponowanego gabinetu" - wspomina.
Jak ocenił z perspektywy czasu, decyzja Solidarności Rolniczej okazała się słuszna.
Balazs jako bezkonfliktową określił współpracę z wicepremierem i ministrem rolnictwa w rządzie Mazowieckiego Czesławem Janickim z ZSL. "Wszystkie ważne decyzje dotyczące legislacji i ustawodawstwa zapadały podczas posiedzeń Rady Ministrów. Miałem ogromne wsparcie premiera w pomysłach, które były realizowane, np przy reformie KRUS - utworzeniu prawdziwej kasy ubezpieczenia społecznego rolników. To zadanie mnie zostało powierzone. Także w kontaktach międzynarodowych, w Brukseli czy stosunkach bilateralnych byłem traktowany jako bezpośredni przedstawiciel Mazowieckiego" - zaznaczył. Janicki nie przeszkadzał w takiej formule współrządzenia resortem rolnictwa - dodał.
"Była to dobra, bezkonfliktowa współpraca. Po stronie Janickiego był proces bieżącego zarządzania, a po mojej bardziej proces przebudowy prawnej, pewnej strategii i współpracy międzynarodowej" - powiedział.
Pytany o słynną "grubą kreskę" , która stała się symbolem zaniechań w sferze rozrachunków z PRL-em i jego funkcjonariuszami, Balazs ocenił, że gdyby nie ta deklaracja Mazowieckiego trudno byłoby w tamtym czasie stworzyć rząd, biorąc pod uwagę, że w parlamencie większość mieli wówczas adwersarze polityczni "S".
"Ta deklaracja według mnie świadczyła tylko o tym, że bardziej chcemy patrzeć do przodu niż oglądać się do tyłu; że chcemy budować nową, inną Polskę, a nie chcemy, by to co było poprzednio stało się ciężarem" - zauważył.
Zdecydowanie zaprzecza, by słowa Mazowieckiego o "grubej kresce" były "rozgrzeszeniem poprzedniego okresu, jak dziś próbują niektórzy interpretować". "To była deklaracja, która bardziej mówiła, że czas na rozliczenia w trakcie budowy nowej Polski na pewno przyjdzie" - podkreślił.
Zdaniem Balazsa, taki czas "bardziej lub mniej nastąpił", różne zbrodnie tamtego okresu są osądzane i mają swój wymiar prawny, a dawni ubecy, którzy popełnili przestępstwa nie mogą czuć się bezkarni.
Oceniając pracę z Mazowieckim jako szefem Balazs podkreślił, że miał poczucie, że dobrze służąc Polsce spotka się z jego strony z pełną akceptacją i wsparciem.
"To był wspaniały szef, olbrzymi autorytet w Radzie Ministrów. Nawet przeciwnicy polityczni, którzy zasiadali w rządzie odnosili się do niego z olbrzymią estymą. Czuć było jego obecność, potrafił wchodzić w najdrobniejsze szczegóły. Jeśli coś było elementem konfliktu, to nie było sytuacji, w której by tego nie dotknął osobiście i nie wyrobił sobie zdania" - wspomina b. minister.
"Mam olbrzymią satysfakcję i jestem z tego dumny, że uczestniczyłem w pierwszym rządzie kierowanym przez przedstawiciela obozu Solidarności" - podkreślił. (PAP)
epr/ par/ jbr/