Były wiceminister finansów Marian Banaś zeznał we wtorek przed sejmową komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, że projekt nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych na przełomie czerwca i lipca 2006 r. przyniósł mu ówczesny prezes Totalizatora Sportowego.
"Prezes Totalizatora Sportowego zadzwonił do mnie i powiedział, że chce mi złożyć wizytę. Ponieważ była to spółka skarbu państwa uznałem, że jest rzeczą normalną, by (prezes) mógł taką wizytę mi złożyć. Przyszedł i przyniósł projekt ustawy" - powiedział Banaś.
B. wiceminister finansów podkreślił, że prezes TS miał mówić, że projekt daje szansę na zwiększenie dochodów budżetu państwa, ale jego "gospodarzem powinno być Ministerstwo Finansów".
Banaś zeznał, że po pobieżnym zapoznaniu się z projektem przekazał go ówczesnej p.o. zastępcy dyrektora Departamentu Służby Celnej w MF Annie Cendrowskiej. "Ona stwierdziła, że projekt jest niekompletny" - dodał.
Wówczas - jak zaznaczył - przekazał projekt wiceprzewodniczącemu klubu PiS Krzysztofowi Jurgielowi, by to klub zdecydował, "co dalej" - czy ma to być projekt klubowy, czy ministerialny.
Pytany, czy poinformował o przekazanym mu przez TS projekcie swojego przełożonego, czyli ministra finansów, Banaś powiedział, że nie, gdyż trwały wówczas zmiany personalne na stanowisku szefa resortu.
Wcześniej Bartosz Arłukowicz (Lewica) przeczytał Banasiowi notatkę sporządzoną przez ówczesnego szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysława Gosiewskiego, z której wynikało, że 26 lipca 2006 r. Cendrowska i Jurgiel przyszli do niego z projektem nowelizacji tzw. ustawy hazardowej.
Jurgiel miał powiedzieć, że projekt otrzymał od Banasia - z prośbą o skierowanie go jako projektu klubowego. Cendrowska - jak wynika z notatki - mówiła, że powodem wniesienia tego projektu, jako propozycji klubu PiS, jest to, że departament zajmujący się grami losowymi w MF jest "uwikłany" i złożenie tej nowelizacji drogą rządową byłoby w związku z tym niemożliwe, a jego ocena - stronnicza.
Jurgiel i Cendrowska - napisał Gosiewski w notatce - uzasadniali swe działania faktem, że nowelizacja ma przynieść dochody dla budżetu państwa z tytułu gier losowych. Projekt Gosiewski skierował następnego dnia do ówczesnego ministra finansów Stanisława Kluzy z prośbą o ocenę.
Banaś powiedział przed komisją, że nie znał tej notatki, a jej treść poznał dopiero po jej opublikowaniu przez media. Potwierdził jednak zeznania Cendrowskiej, że w rozmowie telefonicznej polecił jej, że ma go reprezentować, jeżeli zostanie wezwana do wicepremiera Gosiewskiego. Banaś był bowiem wówczas na urlopie.
Były wiceminister tłumaczył, że nie miał zaufania do osób, które pracowały w departamencie Gier Losowych i Zakładów Wzajemnych MF, jednak nie nazywał go nigdy "uwikłanym". Zaznaczył, że fakt, iż od 2003 r. departament gier w resorcie finansów nie podjął żadnej pracy nad nowelizacją ustawy hazardowej był dla niego wystarczającym argumentem, żeby nie ufać kierownictwu tej komórki i "nie pracować z tymi ludźmi nad tą ustawą".
Pytany, czy jego zdaniem departament był "uwikłany", odpowiedział, że nie wie. Dopytywany, czy w momencie, gdy powstała notatka (2 sierpnia 2006 r.) departament gier jeszcze istniał, odpowiedział, że "był on w trakcie zmian reorganizacyjnych".
"Ale istniał, czy nie" - dociskał Arłukowicz (Lewica). Banaś przyznał, że "departament praktycznie był już zlikwidowany". "O ile sobie przypominam ten departament, o którym mówimy, przestał istnieć gdzieś pod koniec kwietnia, na początku maja" - powiedział b. wiceminister.
Indagowany, dlaczego zatem Cendrowska mówiła o "uwikłanym departamencie" i w ten sposób tłumaczyła konieczność wniesienia noweli ustawy hazardowej przez klub PiS, powiedział, że stwierdziła ona "pewien stan, który miał miejsce wcześniej". "Za jej wypowiedź nie będę tutaj w pełni odpowiadać. To nie byłby moje słowa, tylko pani Cendrowskiej" - oświadczył Banaś.
Pytany przez Jarosława Urbaniaka (PO), czy prosił zatem, by projekt (tak jak jest to opisane w notatce Gosiewskiego) trafił do Sejmu przez klub PiS powiedział, że zwrócił się z prośbą, aby klub się nad nim zastanowił i ewentualnie skierował go jako swój projekt.
Według jego relacji projekt ten, gdy trafił od Przemysława Gosiewskiego do ministerstwa finansów, został tam negatywnie zaopiniowany. Zaznaczył, że propozycja została zarzucona w październiku i nikt nad nią później nie pracował.
Banaś mówił, że po tym wszystkim został poproszony do Gosiewskiego, który go poinformował, że finalizowana jest koncepcja budowy Narodowego Centrum Sportu i potrzebna będzie w związku z tym zmiana ustawy o grach, by znaleźć na to środki.
"Odpowiedziałem, że taką pracę podejmiemy i te środki postaramy się wypracować. Od tego momentu rozpoczęły się prace, poinformowałem o tym panią premier Zytę Gilowską" - relacjonował b. wiceminister. W wyniku tej decyzji został powołany zespół zajmujący się tą sprawą w resorcie finansów. Banaś zeznał, że wszedł do niego również przedstawiciel Totalizatora Sportowego, by skrócić prace mogące się przedłużać na skutek zgłaszanych przez tę spółkę opinii.
Były wiceminister powiedział, że z projektu nowelizacji ustawy hazardowej przekazanego mu w połowie 2006 r. przez Totalizator Sportowy, w dalszych pracach prowadzonych w resorcie finansów wykorzystano jeden zapis - dotyczący rejestru przychodów i wygranych z automatów do gier.
Podkreślił, że zespół w MF (którym on kierował) opierał się na wytycznych przedstawionych przez minister finansów Zytę Gilowską.
Banaś zeznał też, że resort finansów odrzucił propozycje TS ws. zmniejszenia opodatkowania wideoloterii, gdyż zyski do budżetu państwa z ich wprowadzenia pojawiłyby się dopiero po 2017 roku, a wcześniej państwo musiałoby zainwestować ponad miliard złotych na ich uruchomienie. B. wiceminister finansów powiedział, że resortowi zależało na rozwiązaniach, które w krótkim czasie dałyby dodatkowe wpływy do budżetu na budowę Narodowego Centrum Sportu.
"Jedyna obawa w sprawie wideoloterii była taka, że zabraknie nam pieniędzy na budowę stadionu narodowego na Euro 2012. Dopóki tego celu nie zrealizujemy, to wykładanie pieniędzy na uruchomienie wideoloterii w kwocie miliarda i jeszcze więcej było zupełnie bezcelowe" - zaznaczył.
Na wstępie swojego spotkania z komisją Banaś oświadczył, że w rządzie PiS nie było żadnej afery hazardowej. "Jest to dla mnie ubliżające, że w tej sprawie muszę składać zeznania" - stwierdził. Jak zaznaczył, w rządzie PiS był bezpartyjnym wiceministrem odpowiedzialnym za nowelizację ustawy o grach i zakładach wzajemnych. "Szuka się afery tam, gdzie jej nie ma" - powiedział Banaś i dodał, że jest to strata pieniędzy podatników.
Jak powiedział, projekt nowelizacji ustawy był przygotowywany od października 2006 r. do października 2007 r. "Na skutek przegranych wyborów nie był już procedowany" - dodał.
"Ustawa miała dać rocznie do budżetu dodatkowo ok. 500 mln zł. Niestety, przez dwa lata nie weszła w życie. Udało się natomiast wprowadzić tzw. małą nowelizację, czyli ryczałt podatkowy od stawek automatów o niskich wygranych" - powiedział Banaś.
Dodał, że chciał, żeby ustawa weszła z chwilą podpisania przez prezydenta. "Jednak na skutek wniosku posłów Platformy Obywatelskiej, najprawdopodobniej - o ile sobie przypominam - pana Chlebowskiego, termin wejścia w życie ustawy został przesunięty na 1 stycznia 2008 r. Z tego tytułu do budżetu w 2007 r. nie wpłynęło ok. 30 mln zł" - powiedział. Według niego, dzięki małej nowelizacji do budżetu w 2008 r. wpłynęło ok. 180 mln zł.(PAP)
stk/ pat/ luo/ mzk/ la/ woj/