Premier Białorusi Siarhiej Sidorski wystosował poufny list do swojego rosyjskiego odpowiednika Michaiła Fradkowa, w którym w zawoalowany sposób zagroził, że jego kraj może wystąpić ze związku z Rosją, jeśli Gazprom podniesie ceny dostarczanego Białorusi gazu do poziomu europejskiego.
O liście Sidorskiego informuje w piątek "Kommiersant", który powołuje się na "źródła zbliżone do rosyjskiego gabinetu (ministrów)". Dziennik dodaje, że list został wysłany 15 maja.
Sidorski - jak twierdzi "Kommiersant" - zaproponował Fradkowowi powrót do rozmów w sprawie utworzenia przez białoruski Biełtransgaz i rosyjski Gazprom spółki przesyłowej w zamian za utrzymanie niskich cen na błękitne paliwo.
"Pan Sidorski konstatuje, że przejście na ceny europejskie w handlu gazem jest sprzeczne przede wszystkim z Układem o utworzeniu państwa związkowego Białorusi i Rosji (ZBiR). Siarhiej Sidorski mówi o odbywającym się burzeniu podstaw państwa związkowego. Premier wyraźnie ma na myśli, że przy niekorzystnym scenariuszu ZBiR - i tak istniejący głównie w przekazie medialnym - nie będzie miał dla jego kraju większego sensu" - pisze moskiewska gazeta.
Według niej, jest to pierwszy w historii stosunków rosyjsko- białoruskich oficjalny dokument, w którym - choć w zawoalowanej formie - dopuszcza się możliwość wystąpienia Białorusi ze związku z Rosją.
Na razie nie wiadomo, jak jest odpowiedź Rosji na inicjatywę Sidorskiego.
"Kommiersant" podaje, że 1 czerwca w Moskwie oczekiwani są białoruski minister energetyki Alaksandr Ozieriec i prezes Biełtransgazu Dźmitrij Kazakou. Wiadomość tę potwierdziły PAP źródła w Gazpromie, według których w tym dniu w siedzibie rosyjskiego koncernu odbędzie się kolejna tura dwustronnych rozmów na temat warunków dostaw gazu na Białoruś w 2007 roku.
Prezes Gazpromu Aleksiej Miller zapowiedział po marcowych wyborach na Białorusi, że od 1 stycznia 2007 roku Gazprom podniesie ceny gazu dla tego kraju do poziomu europejskiego. Na początku maja rzecznik rosyjskiego koncernu Siergiej Kuprijanow wymienił kwotę 145 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Nie wykluczył on zarazem, że w zależności od rozwoju sytuacji ceny błękitnego paliwa dla Białorusi mogą wzrosnąć nawet do 230 USD za 1000 m sześć.
Białoruś otrzymuje obecnie gaz z Rosji po subsydiowanych cenach - 46,68 USD za 1000 m sześć., czyli dwukrotnie taniej niż Ukraina, trzykrotnie taniej niż kraje bałtyckie i pięciokrotnie taniej niż odbiorcy w Unii Europejskiej. Mińsk uważa, że ceny gazu na Białorusi powinny być zbliżone do tych w ościennym obwodzie smoleńskim (42,80 USD za 1000 m sześć).
Gazprom nie ukrywa, że gotów jest złagodzić swoje żądania cenowe, jeśli rząd w Mińsku odsprzeda mu 50 proc. udziałów w Biełtransgazie, co da mu kontrolę nad siecią gazociągów na Białorusi i dochodami ze sprzedaży rosyjskiego gazu w tym kraju. W 2004 roku strony prowadziły rozmowy w tej sprawie, jednak nie potrafiły porozumieć się co do wartości białoruskiej spółki.
Gazprom jest już właścicielem białoruskiego odcinka gazociągu jamalskiego, transportującego gaz głównie do Niemiec. Rurami Biełtransgazu gaz płynie również m.in. do Polski, na Litwę i Łotwę.
"Kommiersant" ujawnił wcześniej, że 9 maja prezydent Władimir Putin wydał rozporządzenie, zakazujące dotowania gospodarki Białorusi.
Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ ap/