Pięciu biegłych powołanych przez prokuraturę do zbadania stanu moździerza i amunicji, z której doszło do ostrzału afgańskiej wioski Nangar Khel, są w bazie Wazi Khwa, w pobliżu której znajduje się osada.
Jak powiedział PAP w piątek rzecznik PKW Afganistan mjr Mirosław Ochyra, eksperci zostaną w bazie kilka dni - do poniedziałku 14 kwietnia. We wtorek mają wrócić do bazy w Bagram, a 16 kwietnia planowany jest ich wylot do kraju.
Wszystko wskazuje na to, że uda im się przeprowadzić zaplanowany eksperyment procesowy; pogoda w rejonie poprawiła się.
Ekspertyza biegłych ma wykluczyć bądź potwierdzić tezę lansowaną przez obrońców żołnierzy, że to wada broni doprowadziła do uderzenia jednego z pocisków w wioskę. Testy przeprowadzone - już po zdarzeniu - na poligonie w Polsce, wykazały, że amunicja spełniała normy. Pociski były potem - w lutym tego roku - ponownie sprawdzone. Ale o wynikach tamtych badań nie poinformowano.
W związku z zajściem w Nangar Khel szef MON Bogdan Klich zdecydował w styczniu o przeniesieniu do rezerwy kadrowej dowódcy pierwszej zmiany PKW w Afganistanie gen. Marka Tomaszyckiego; wstrzymał także decyzję o wyznaczeniu go na szefa Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego WP.
Krytycznie oceniał tę decyzję były szef MON Aleksander Szczygło. Wystąpił w tej sprawie z zapytaniem do Klicha. W odpowiedzi na nie - jak mówił PAP - wskazano m.in., że generała odwołano, bo był przełożonym zmiany, w czasie której doszło do zajścia, a jego sytuacja prawna nie jest wyjaśniona.
W czwartek prezydium sejmowej komisji obrony spotkało się w tej sprawie z Naczelnym Prokuratorem Wojskowym. Jak podkreślił w rozmowie z PAP w piątek Szczygło, posłowie otrzymali zapewnienie, że przeciwko generałowi nie toczy się żadne postępowanie.
"Oczekuję, że minister obrony zrewiduje w związku z tym swoje stanowisko. Generał Tomaszycki to doskonały oficer, który dobrze wywiązał się z obowiązków. Wiązanie go ze sprawą Nangar Khel to nadużycie. On sam powołał komisję, która badała zajście na miejscu" - wskazał.
Do ostrzału wioski doszło 16 sierpnia ub. roku. W wyniku działań polskich żołnierzy zginęło kilkoro afgańskich cywili, w tym kobiety i dzieci. Podejrzani to żołnierze z 18. bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. Sześciu z nich prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, siódmemu - atak na niebroniony obiekt cywilny. (PAP)
ktl/ bno/ mow/