Alfred Budner i Krzysztof Filipek przyznali, że wysypywali zboże na tory w czerwcu 2002 r. Obaj twierdzą, iż działali w interesie społecznym i w stanie wyższej konieczności, jako działacze związkowi, by nie dopuścić do wprowadzenia skażonego zboża na rynek.
W poniedziałek ruszył proces Budnera, Filipka i Andrzeja Leppera. Są oni oskarżeni o wysypanie w 2002 r. zboża na tory w Warszawie. Pięć lat temu - w czerwcu 2002 r. posłowie i sympatycy Samoobrony wysypali na tory na Żeraniu zboże importowane z Niemiec. Szef Samoobrony twierdził, że pszenica była skażona nitrofenem, co później wykluczyła prokuratura.
"Czyn został przeze mnie popełniony, ale było to działanie w wyższej konieczności, bo mieliśmy niezbite dowody, że zboże jest skażone m.in. nitrofenem, co zostało udowodnione w certyfikatach z badań naszych próbek" - mówił przed sądem Budner.
Filipek przyznał, że wysypał zboże z jednej z części wagonu, jednak powiedział, że drugi raz nie zrobił by tego. "Przyznaję się, jest prawdą, że wspólnie z Budnerem brałem udział w otwarciu jednego kasetonu. Zdecydowałem się na to, jako związkowiec, poseł, człowiek po medialnych informacjach, że przed żniwami w magazynach jest 4 mln ton zboża" - mówił.
Sąd odroczył rozprawę do 18 czerwca. Według adwokata Leppera, który miałby wtedy składać wyjaśnienia - nie będzie go w sądzie. Sąd zaplanował też tego dnia przesłuchanie pierwszych świadków w procesie. (PAP)
ago/ wkr/ jra/