Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Budżetówka strajkuje w Czechach. Nie chce cięć

0
Podziel się:

Organizatorzy przewidują, że aktywnie w akcji strajkowej będzie uczestniczyć około 100 tys. ludzi.

Budżetówka strajkuje w Czechach. Nie chce cięć
(Adam Jones, Ph.D./CC/Flickr)

Od rana w środę w Czechach strajkują pracownicy sektora publicznego, którzy protestują przeciw planom oszczędnościowym rządu Petra Neczasa. Organizatorzy przewidują, że aktywnie w akcji strajkowej będzie uczestniczyć około 100 tys. ludzi.

W dużych miastach odbędą się demonstracje.

Akcję zorganizowała Czesko-Morawska Konfederacja Związków Zawodowych (CzKOS). Przewiduje się, że będzie to jeden z największych strajków w Czechach po 1989 roku. Strajk potrwa cały dzień.

Pierwsze do protestu przystąpiły placówki służby zdrowia, w tym szpitale, które funkcjonują według weekendowego harmonogramu pracy. Stopniowo do strajku włączają się szkoły i przedszkola, biblioteki, instytucje kulturalne i urzędy.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/224/t21984.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/klaus;krytykuje;plany;antykryzysowe,37,0,432421.html) Klaus krytykuje plany antykryzysowe

Szpitale odwołały np. zaplanowane na środę operacje i udzielają jedynie pomocy w nagłych przypadkach. W całym kraju ma być zamkniętych 500 szkół, kolejne 2000 będzie pracowało w ograniczonym zakresie i nie będą w nich funkcjonowały świetlice czy stołówki.

Wieczorem zamierza także protestować Opera Narodowa w Pradze; jej pracownicy przygotowali na tę okazję specjalny program.

Około południa w 21 miastach Czech przewidziane są demonstracje, w których udział - oprócz strajkujących - zapowiedzieli też policjanci, strażacy i żołnierze, którzy nie mogą strajkować. Największy protest uliczny odbędzie się w Pradze w okolicach parlamentu. Właśnie w środę Izba Poselska omawia budżet na 2011 rok.

We wtorek z protestu wycofali się rolnicy, którzy mieli zablokować dojazdy do Pragi. W ostatniej chwili porozumieli się z pracodawcami w sprawie podwyżek.

Głównym powodem strajku jest plan obniżenia przez rząd wynagrodzeń w sferze publicznej o 10 proc. i zmiany w kodeksie pracy, likwidujące m.in. dodatek za wysługę lat. Premier Neczas twierdzi, że związkowcy nie tyle bronią praw pracowników, ile wraz z lewicową opozycją toczą grę polityczną, mającą na celu destabilizację kraju.

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)