Protestujący związkowcy z Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej (PKM) w Bytomiu wznowili w piątek okupację Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Uważają, że prowadzone z nimi od środy negocjacje nie przynoszą skutku, a ich postulaty nie są brane pod uwagę.
Rozmowy dotyczą utrzymania miejsc pracy bytomskich konduktorów po wygaśnięciu z końcem maja dwuletniego programu pilotażowego, na podstawie którego konduktorzy są zatrudnieni. Mediację w tej sprawie między konduktorami a organizującym komunikację w regionie Komunikacyjnym Związkiem Komunalnym GOP (KZK) zainicjował wicewojewoda śląski, Artur Warzocha.
Podczas dotychczasowych rozmów nie osiągnięto porozumienia. Następną turę negocjacji ustalono na 26 kwietnia. Związkowcy uznali, że to zbyt późno, chcą m.in. by kolejne rozmowy miały miejsce dzień wcześniej. Zarzucili też przedstawicielom KZK, na którego zlecenie są obecnie zatrudnieni, nieprzygotowanie do negocjacji oraz brak kompetencji.
Po zakończeniu piątkowej tury rozmów, w budynku Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego pozostało trzech związkowców. Zapowiedzieli protest okupacyjny, mimo ostrzeżenia Warzochy, że będzie on nielegalny, a wobec pozostania konduktorów w urzędzie, wicewojewoda zamierza wycofać się z negocjacji.
Według przewodniczącej związku zawodowego konduktorów, Laury Klekockiej, Warzocha zamiast dążyć do porozumienia, zmierza w stronę rozwiązania satysfakcjonującego KZK. "Podczas dotychczasowych rozmów umożliwił tylko omówienie propozycji KZK GOP, na które na pewno się nie zgodzimy" - powiedziała konduktorka.
Według rzeczniczki KZK, Alodii Ostroch, ze strony związku możliwe jest podpisanie dalszych umów o pracę z ok. 180 konduktorami, pracującymi na 11 liniach - tam gdzie według badań KZK będzie to opłacalne. Pozostałych około 100 osób mogłoby zostać kontrolerami biletów.
Konduktorzy chcą nadal pracować, utrzymując się z całości zysków ze sprzedawanych przez siebie biletów. Obecnie zyski te są odprowadzane do KZK, który pokrywa część kosztów ich zatrudnienia, a pracę konduktorów na obecnych zasadach uważa za nieopłacalną. Konduktorzy uważają, że ich praca jest dochodowa, a KZK "ściąga od nich haracz".
Czterej konduktorzy z bytomskiego PKM okupowali już Śląski Urzęd Wojewódzki we wtorek i środę po świętach - wtedy na prośbę wicewojewody zawiesili swój protest na czas prowadzonych negocjacji. Przez kilka ostatnich dni pikietowali jednak urzędy miejskie śląskich miast, które powołały KZK w celu wspólnego zorganizowania komunikacji miejskiej w regionie. (PAP)
mtb/ plo/