Na tegoroczne obchody 66. rocznicy wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie, która przypada w sobotę, nałożyła się tragedia 80 tys. mieszkańców okolic elektrowni atomowej w Fukushimie, ewakuowanych po trzęsieniu ziemi z 11 marca z powodu radioaktywności.
Już w przeddzień rocznicy, w piątek, przed Muzeum Pokoju w Hiroszimie gromadziły się liczne grupy ludzi z całej Japonii. Składali oni hołd ofiarom eksplozji pierwszej bomby atomowej. Napisy na transparentach i tablicach, z którymi przybyli, głosiły: "+Nie+ wojnie" i "+Nie+ energii atomowej".
Burmistrz Hiroszimy, Kazumi Matsui, zapowiedział, że w sobotę, podczas głównych obchodów rocznicowych, oprócz tradycyjnej "deklaracji pokojowej" uczestnicy uroczystości ogłoszą apel do rządu japońskiego, aby zrewidował swą politykę energetyczną.
74-letnia Keiko Ogura miała 8 lat, gdy na jej miasto amerykański samolot zrzucił 6 sierpnia 1946 roku pierwszą bombę atomową, zabijając w jednej chwili 120 000 osób, a później przez lata wiele innych, jako ofiary promieniowania. Powiedziała ona w piątek w rozmowie z dziennikarzami: "Od tego dnia minęło 66 lat, ale niebezpieczeństwo ze strony energii atomowej nie minęło. To, co się wydarzyło w elektrowni atomowej Fukushima I, z której okolic trzeba było ewakuować 80 000 osób zamieszkałych w promieniu 30 kilometrów od elektrowni, było dla mnie szokiem".
Ogura, autorka wydanej w 1985 roku książki "Podręcznik z Hiroszimy", o konsekwencjach promieniowania, oświadczyła w piątek dziennikarzom: "Nie sądziłam, że po tak niewielu latach zagrożenie następstwami promieniowania może znów pojawić się u wrót Japonii". (PAP)
ik/ mc/
9530274