Jeżeli Polacy nie zaczną dbać o swoją dietę i aktywność fizyczną, w ciągu dekady mogą dogonić pod względem otyłości Amerykanów czy Brytyjczyków. W ciągu ostatnich 30 lat otyłość wśród polskiej młodzieży wzrosła dziesięciokrotnie - alarmują dietetycy.
Jak powiedział we wtorek podczas konferencji prasowej w Instytucie Żywności i Żywienia w Warszawie dyrektor placówki prof. Mirosław Jarosz, według przewidywań UE epidemia otyłości może odbić się na rozwoju cywilizacyjnym Europy.
"W Wielkiej Brytanii oceniono, że jeżeli otyłość będzie narastała w takim tempie jak teraz, za 10-15 lat 60 proc. społeczeństwa będzie otyła, a oczekiwana długość życia za 30 lat skróci się o około pięć lat" - dodał.
Zaznaczył, że choć Polacy są obecnie narodem o średnim współczynniku zachorowalności na otyłość (60 proc. z nich ma nadwagę lub otyłość), to dynamika wzrostu tego wskaźnika jest bardzo duża. "W USA w ciągu ostatnich 30 lat otyłość wśród młodzieży wzrosła trzykrotnie, w Polsce w tym samym czasie - dziesięciokrotnie" - powiedział.
Jak podkreślił, otyłość jest chorobą, którą należy diagnozować i leczyć - Światowa Organizacja Zdrowia uznała to w 1997 r.
We wtorek dietetycy z instytutu radzili, co robić, żeby nie utyć.
W ocenie Agnieszki Jarosz, Polacy powinni zadbać o swoją dietę, ale też o aktywność fizyczną. "Sama dieta wiele nie pomoże. Nie możemy jednego dnia pójść na siłownię, a potem przez miesiąc nie robić nic. Zamiast tego lepiej wchodzić na trzecie piętro, ale powinniśmy to robić codziennie" - powiedziała.
Jak dodała, jeść można wszystko, ale w odpowiedniej ilości i odpowiednio przygotowane. "Przede wszystkim musimy uważać na tłuszcz. Bez względu na to, czy jest on pochodzenia roślinnego, czy zwierzęcego, jest tak samo kaloryczny. Jeśli będziemy zalewać warzywa dużą ilością oleju, będą one bardzo kaloryczne. Musimy starać się jeść produkty stosunkowo chude i mało słodkie, choć to nie oznacza, że od czasu do czasu nie możemy pozwolić sobie na coś słodszego i tłustszego" - powiedziała.
Lucyna Pachocka podkreśliła z kolei, że nie ma diety "cud". "Najważniejszy jest racjonalny sposób żywienia. Wszystkie niestandardowe diety zazwyczaj powodują jedynie krótkotrwały spadek masy, ale kosztem redukcji beztłuszczowej masy ciała" - powiedziała.
Zwróciła uwagę, że ważne jest nie tylko to, co spożywamy, ale też to, co pijemy. "Najlepsze są napoje izotoniczne, przede wszystkim woda. Trzeba jednak pamiętać, że wody mineralne są różne. Te wysokozmineralizowane mogą zawierać też dużo sodu, który powoduje wzrost ciśnienia" - powiedziała. Inne zalecane napoje to słabe napary herbat; mocne zawierają dużo alkaloidów i garbników, które - tak jak kawa - działają odwadniająco.
Zalecane są też naturalne soki, przede wszystkim warzywne, które nie zawierają cukrów prostych. Jak podkreśliła Pachocka, soki owocowe, nawet te naturalne, mogą powodować przyrost masy ciała; litr soku owocowego to około 500 kcal.
Od wielu lat za najlepszy sposób odżywiania dietetycy uważają dietę śródziemnomorską. Aleksandra Cichocka zwróciła uwagę, że naszą dietę możemy do niej upodobnić, komponując posiłki z polskich produktów. "Powinniśmy jeść pełnoziarniste produkty zbożowe, dużo i różnorodnych warzyw, dużo ryb, zwłaszcza tłustych ryb morskich, które zawierają kwasy Omega 3. Możemy spożywać dużo ziół, przypraw ziołowych, dużo surówek doprawianych octem winnym i sokiem z cytryny. Produkty mleczne powinniśmy wybierać tylko chude, a mięso jeść z umiarem. Unikać powinniśmy natomiast słodyczy" - powiedziała.
Z kolei Magdalena Białkowska oceniła, że w odchudzaniu mogą być przydatne suplementy diety, ale powinny być one wybrane przez lekarza bądź dietetyka. "Przyjmowane w sposób niekontrolowany mogą wchodzić w interakcje z żywnością i lekami, a niektóre ze składników mogą być przedawkowane" - podkreśliła.
"Bardzo przydatne w odchudzaniu mogą być te, które zawierają błonnik, witaminy i składniki mineralne, ponieważ wiele diet odchudzających ma tych składników zbyt mało. Inne, np. te zawierające gorzką pomarańczę, w nadmiernej ilości mogą być przyczyną wzrostu ciśnienia krwi a nawet zaburzeń akcji serca" - powiedziała.
Mariusz Wachowicz (PAP)
mca/ abr/