Moje zatrzymanie na początku sierpnia to próba zastraszenia mnie, skompromitowania i uniemożliwienia skorzystania z uczciwej obrony - powiedział w piątek przed pabianickim sądem lobbysta Marek Dochnal.
W Pabianicach (Łódzkie) przed sądem rejonowym odbyła się w piątek kolejna rozprawa w procesie, w którym na ławie oskarżonych oprócz Dochnala zasiada jego asystent K.P. (sąd wyraził zgodę jedynie na podawanie jego inicjałów). Obaj są oskarżeni m.in. o wręczanie łapówek b. posłowi SLD Andrzejowi Pęczakowi, który miał je przyjąć. Wszystkim grozi kara do 12 lat więzienia.
Proces rozpoczął się w lipcu, jednak z uwagi na zły stan zdrowia Pęczaka sąd postanowił wyłączyć jego sprawę do odrębnego postępowania.
W piątek kontynuowano odczytywanie zeznań złożonych przez Dochnala w czasie śledztwa. Dochnal i K.P. na salę rozpraw zostali doprowadzeni z aresztu pod eskortą policji. Przed rozpoczęciem odczytywania zeznań Dochnal złożył przed sądem oświadczenie, dotyczące jego aresztowania na początku sierpnia 2008 r.
"Gdy na prośbę moją i moich obrońców sąd zdecydował się rozpocząć proces i rozdzielić wątek jednego z oskarżonych, wokół mojej osoby zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Jedną z nich jest sierpniowe aresztowanie, które jest próbą zastraszenia mnie, skompromitowania i uniemożliwienia skorzystania z uczciwej obrony" - powiedział Dochnal.
Lobbysta był na wolności od stycznia tego roku, gdy uchylono mu areszt trwający łącznie prawie trzy i pół roku. W sierpniu jednak znów został aresztowany w związku z obawą, że chce uciec z Polski. Znaleziono bowiem fałszywe dokumenty z wizerunkiem i na nazwisko Dochnala: litewski paszport, dowód osobisty i prawo jazdy. Katowicka prokuratura podejrzewa, że miały on służyć lobbyście do wyjazdu z kraju, wbrew sądowemu zakazowi.
"Nie chcę się rozwodzić nad prymitywizmem tej intrygi. Od pół roku posiadałem już dowód osobisty, umożliwiający mi wyjazd z kraju. Nie uczyniłem tego jednak i nie miałem zamiaru złamać nałożonego na mnie zakazu opuszczania kraju" - wyjaśnił Dochnal.
Dodał, że wcześniej sam zdecydował się oddać paszport, by pokazać, że nie zamierza utrudniać śledztwa.
W trakcie piątkowego odczytywania zeznań Dochnal powiedział, że podczas śledztwa wiedział, "że sprawa Pęczaka jest tylko pretekstem do tego, bym pozostał w areszcie, a rzeczywistym powodem uwięzienia mnie jest zagrożenie, jakie stwarzam dla ekonomicznych interesów osób trzecich".
"Sposób prowadzenia przesłuchań i charakter zadawanych pytań wskazywały na to, że chodziło o coś innego, niż skorumpowanie posła Pęczaka. Próbowano prześwietlić moje życie, by znaleźć jakieś czyny zabronione, które można by mi przypisać. Byłem naiwny sądząc, że zmiana układu politycznego zmieni sytuację" - powiedział Dochnal.
Na kolejnych rozprawach sąd ma kontynuować odczytywanie wyjaśnień Dochnala ze śledztwa. Akta sprawy liczą prawie 100 tomów.
Sprawa w pabianickim sądzie jest jedną z kilku, w których pojawia się nazwisko Dochnala. Inne postępowania dotyczą m.in. prywatyzacji Cementowni Ożarów, Polskich Hut Stali oraz zamiarów prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. (PAP)
duk/ itm/ jbr/