Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii utrudni działania firmy, ale nie wpłynie w zasadniczy sposób na jej funkcjonowanie - ocenia rzecznik firmy Dopalacze.com Piotr Domański. Zwiększanie restrykcji nie zlikwiduje problemu uzależnień - uważa prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN.
W czwartek Sejm przyjął nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która m.in. zakazuje handlu tzw. dopalaczami.
"Będziemy oczywiście działali zgodnie z prawem. Jeśli ustawa wejdzie w życie, to wycofamy z naszej oferty produkty zawierające zakazane substancje. Mogą pojawić się nowe produkty. Będzie to utrudnienie w działaniu firmy w sensie logistycznym, ale będzie ona dalej funkcjonowała" - powiedział PAP w piątek Domański.
Negatywnie o uchwalonej przez rząd nowelizacji wypowiada się prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN. Według niego, zmiany w ustawie są wynikiem błędnych założeń ideologicznych, że skrajna restrykcyjność prawa będzie skutecznie likwidowała złe skutki uzależnień. "Tymczasem zwiększenie restrykcji nic dobrego nie daje. Pozostaje rynek nielegalnych narkotyków, nad jakością których nie ma żadnej kontroli" - uważa profesor.
"Wydaje mi się, że ta ustawa jest przez to niedobra, że z substancji, które były łagodnymi i nieszkodliwymi substytutami narkotyków, nie powodującymi, z tego co wiemy, uzależnień zrobiła owoc zakazany, a z drugiej strony znowu zwiększyła możliwość działania dilerów amfetaminy" - powiedział prof. Vetulani. Tymczasem, jak podkreślił, "uzależnienie od narkotyków jest złe, ale narkofobia może być jeszcze gorsza, bo to jest wylewanie dziecka z kąpielą".
Początkowo nowela - zgodnie z wytycznymi UE - miała zakazywać handlu tylko "dopalaczami" zawierającymi benzylopiperazynę (ok. 10 proc. siły działania amfetaminy). Podczas prac sejmowej komisji zdrowia posłowie zgłosili do niej poprawkę, w której zakazuje się rozprowadzania także 17 innych substancji pochodzących z roślin występujących w Ameryce Południowej i Środkowej oraz w Azji.
Do uchwalonej przez Sejm nowelizacji negatywną opinie wydał Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. Jak mówiła PAP rzeczniczka Urzędu Monika Janus-Klewiado, do projektu nie dołączono badań i ekspertyz potwierdzających szkodliwość dla zdrowia niektórych substancji.
Wiceminister zdrowia Jakub Szulc informował, że rząd będzie występował do Komisji Europejskiej, by uznała za zasadne ograniczenie używania substancji, które zapisano w ustawie.
Z kolei inny wiceminister zdrowia Adam Fronczak mówił PAP, że "uzasadnienie projektu zostanie rozszerzone". "Myślimy, że UKIE nie będzie już miało wątpliwości" - powiedział. Zaznaczył, że szkodliwe dla zdrowia substancje, które znajdą się w załączniku znowelizowanej ustawy, będą mogły być używane do badań naukowych, w medycynie oraz w przemyśle.
W Polsce działa kilkadziesiąt sklepów z "dopalaczami", które mogą być niebezpieczne dla życia lub zdrowia. Pod koniec sierpnia pierwszy taki sklep otwarto w Łodzi, wcześniej te same substancje od dwóch lat były oferowane za pośrednictwem internetu. Przedstawiciele importera używek przekonują, że "dopalacze" są "legalną alternatywną dla niebezpiecznych substancji narkotycznych".
Lubelska prokuratura sprawdza, czy doszło do przestępstwa narażenia życia lub zdrowia mieszkanki Lublina, która kupiła "dopalacze" i po ich spożyciu poczuła się źle. Zlecono kolejną opinię biegłych w tej sprawie.
Postępowania prowadzą także prokuratury w Poznaniu i Łodzi. Śledczy badają m.in. czy oferowane substancje nie stanowią zagrożenia dla zdrowia. W około 60 sklepach z dopalaczami prowadzone są kontrole koordynowane przez urzędy skarbowe.(PAP)
kpr/ hp/ akw/ pz/ jra/