Potwierdzają się zarzuty, które były wielokrotnie formułowane przez Jarosława Kaczyńskiego i kilku innych przywódców prawicy z lat dziewięćdziesiątych, że byli oni przedmiotem inwigilacji - powiedział w niedzielę PAP historyk IPN dr Antoni Dudek, odnosząc się do zawartości akt z szafy płk. UOP Jana Lesiaka.
W pierwszej połowie lat 90. Urząd Ochrony Państwa posługiwał się swymi agentami wobec polityków opozycji w celu ich skłócenia oraz dezinformowania - wynika jednoznacznie z odtajnionych przez ABW akt z szafy płk. Lesiaka. Według notatek zespołu Lesiaka, przeprowadzono "czynności operacyjne, mające na celu dezintegrację prawicowych, radykalnych ugrupowań". Były to m.in. "kombinacja operacyjna" z udziałem agenta UOP oznaczonego jako "E" oraz "kontrolowany przepływ informacji" między politykami opozycyjnymi a UOP.
Dudek podkreślił, że pojawia się pytanie o zakres działań prowadzonych wobec przywódców prawicy. "Już wiadomo, że byli podsłuchiwani, że przy pomocy agentury prowadzono w stosunku do Porozumienia Centrum i Ruchu dla Rzeczpospolitej działania dezintegracyjne, bardzo przypominające dawne działania służby bezpieczeństwa wobec opozycji" - powiedział.
"Pozostaje pytanie, czy w dokumentach znajdą się jakieś ślady informacji o próbach zamachów, np. uszkadzaniu opon lub hamulców w samochodach" - zastanawiał się Dudek.
W jego ocenie, pozostaje także kwestia odpowiedzialności za te działania. "Jest tu odpowiedzialność samego Lesiaka, ale też szefa UOP i ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, któremu UOP podlegał, czyli Jerzego Koniecznego i Andrzeja Milczanowskiego, którzy jak widać z adnotacji w dokumentach wiedzieli o tych działaniach" - podkreślił Dudek. Dodał, że jest to sprawa dla prokuratury, sądu i ewentualnie Trybunału Stanu.
Historyk powiedział, że jest zszokowany tym, że w dokumentach znalazł się zapis, iż liderzy partii dążą do ustanowienia dyktatury. "O różne rzeczy można posądzać Porozumienie Centrum, ale nie o to, że dążyło do dyktatury" - stwierdził.
Według Dudka, "być może autor notatki miał poczucie, że działa niezgodnie z prawem i jak napisze o dążeniu do dyktatury, to będzie jakoś usprawiedliwiało jego działania". Historyk podkreślił, że nie jest zaskakujący język i sposób myślenia autora tej notatki, bo to język i sposób myślenia funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, który tym razem już funkcjonował jako UOP.
"To pokazuje czym był UOP, że to była de facto kontynuacja Służby Bezpieczeństwa, tyle tylko, że w łagodniejszej wersji" - dodał.(PAP)
bpi/ woj/