Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Dukiewicz: nie było możliwości powołania zespołu prokuratorów

0
Podziel się:

#
dochodzą szczegóły zeznań drugiego świadka
#

# dochodzą szczegóły zeznań drugiego świadka #

17.07.Warszawa (PAP) - Prokurator Małgorzata Dukiewicz, która nadzorowała śledztwo dotyczące Krzysztofa Olewnika po przeniesieniu sprawy do Warszawy, uważa, że nie było możliwości stworzenia do niej specjalnej grupy śledczych. Jej zdaniem, nie było także opcji, by wskazać prokuratora, który zajmowałby się tylko tą jedną sprawą.

"Ze względu na trudną sytuację kadrową i znaczne obciążenie sprawami nie było szansy na stworzenie grupy prokuratorów, ani możliwości, by jeden prowadził tylko tę sprawę" - powiedziała w piątek przed sejmową komisją śledczą. Jak podała, każdy prokurator miał wtedy po siedem, osiem dużych postępowań.

Prokurator Dukiewicz dodała, że sygnalizowano przełożonym problemy kadrowe. Sugerowano także rozważenie rozwiązania, by sprawę nadal prowadziła prokurator Elżbieta Gielo, która awansowała do prokuratury apelacyjnej.

Pytana, dlaczego sprawę Olewnika otrzymał w prokuraturze okręgowej Robert Skawiński, powiedziała, że "przypuszczalnie dlatego, iż miał najmniejszą ilość spraw w prowadzeniu". "Poza tym miał doświadczenie, bo prowadził sprawy kryminalne" - podkreśliła.

Dukiewicz mówiła, że w sprawie Olewnika badano różne wątki i sygnały, ale "co do szczegółów nie jest w stanie się wypowiedzieć".

Przyznała, że nie czytała akt sprawy. "Miałam ok. 300 spraw, nie mogłam czytać wszystkiego. Musiałam opierać się na tym, co przekazywali mi referenci" - powiedziała. "Za podejmowane czynności, analizę bieżącego materiału odpowiada referent" - przekonywała. Na pytanie, ile spraw z wymienionych 300 "dotyczyło ludzkiego życia", przyznała, że tylko jedna.

Prokurator nie pamiętała, by ktoś zwracał się do niej z interwencją ws. Olewnika. "Nie miałam odczucia, żeby sprawą interesował się ktoś nieuprawniony" - powiedziała.

Komisja przesłuchała w piątek także ówczesnego szefa Prokuratury Okręgowej w Płocku Janusza Jabłońskiego. Na większość pytań posłowie usłyszeli odpowiedź "nie pamiętam", "nie wiedziałem o tym" lub "nie potrafię odpowiedzieć na tak szczegółowe pytania".

Świadek mówił, nie informowano go o przekazaniu okupu, nie wiedział o problemach z założeniem podsłuchów, ani o działaniach firmy detektywistycznej. Podał, że nie miał informacji, iż krótko po zdarzeniu policjanci typowali właściwych sprawców, ani o tym, że funkcjonariusze trafili do sklepu, gdzie kupiono telefon, z którego dzwonili porywacze. Nie pamiętał też, kto był w policyjnej grupie dochodzeniowo-śledczej.

Jabłoński stwierdził, że był na bieżąco informowany o przebiegu śledztwa i nie zgłaszano mu żadnych problemów. "Nie było skarg od rodziny. Prokuratorzy nie sygnalizowali nieprawidłowości. (...) Nie pamiętam zastrzeżeń do pracy policji" - powiedział. Jak mówił, sam nie wydawał żadnych wytycznych w tej sprawie.

Pytany czy nie sądzi, że aneks do planu śledztwa jest dowodem kompromitacji prokuratury, świadek opowiedział - "nie wiem". W aneksie zapisano m.in., że w przypadku uwolnienia Krzysztofa Olewnika należy go przesłuchać w charakterze świadka, a w przypadku znalezienia jego zwłok, konieczna będzie sekcja i oględziny.

Komisja zdecydowała w piątek o rozszerzeniu listy świadków o kolejnych policjantów i prokuratorów oraz najbliższych Krzysztofa Olewnika.

25-letniego Olewnika - syna przedsiębiorcy z Drobina - uprowadzono w październiku 2001 r. Sprawcy więzili go przez wiele miesięcy, a ostatecznie zabili, mimo otrzymanego okupu w wysokości 300 tys. euro. Rodzina Olewników ma pretensje do władz m.in. o to, że na początkowym etapie sprawy prowadzono ją niefrasobliwie, zajmowano się pobocznymi wątkami i forsowano wersję o tym, że Olewnik - mając problemy w biznesie i życiu osobistym - sfingował swoje porwanie. (PAP)

ktl/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)