Serbia, wnioskując do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości o opinię w sprawie zgodności z prawem deklaracji o niepodległości Kosowa, sprawiła, że mało państw uznało niepodległość tej serbskiej prowincji - oświadczył szef MSZ Serbii Vuk Jeremić.
Opinię taką minister zamieścił w środę w dzienniku "Danas" w związku z drugą rocznicą oderwania się Prisztiny od Belgradu.
"W trakcie tych dwóch lat utrzymaliśmy pokój i stabilizację w regionie, wszczęliśmy historyczną procedurę przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości i - pomimo silnych nacisków - utrzymaliśmy na niskim poziomie liczbę państw, które uznały tę niepodległość. Zainteresowaliśmy natomiast wiele państw procesem w Trybunale" - zaznaczył.
Serbski minister powtórzył, że Serbia zrobi "wszystko, co możliwe", aby po werdykcie Trybunału, który będzie "kluczowym momentem dla jej dyplomacji, doprowadzić do "nowych rozmów" na temat statusu Kosowa.
"Główny cel to znalezienie rozwiązania możliwego do zaakceptowania dla wszystkich stron" - dodał.
Deklaracje Jeremicia pojawiły się 17 lutego, w drugą rocznicę jednostronnego ogłoszenia przez Kosowo niepodległości. Belgrad nigdy nie uznał tej proklamacji i w dalszym ciągu uważa Kosowo za swą południową prowincję. Jest wspierany na arenie międzynarodowej przez potężnego sojusznika, jakim jest Rosja, stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, a także przez Chiny.
Opinia Trybunału, oczekiwana w najbliższych miesiącach, nie będzie wiążąca, lecz jest jasne, że będzie miała wpływ na tempo uznawania niepodległości Kosowa przez wspólnotę międzynarodową. W 2008 roku niepodległość Kosowa uznały 54 kraje, a w roku ubiegłym tylko 11. Kosowo uznały USA i większość krajów Unii Europejskiej.
Niezależnie od werdyktu MTS władze Kosowa stoją na stanowisku, że nie ma już powrotu do przeszłości i państwo nie wyrzeknie się swej niepodległości.
Prisztina stawia sobie za główny cel dalszy proces integracji 120-tysięcznej mniejszości serbskiej - powiedział premier Kosowa Hashim Thaci w wywiadzie dla agencji AP z okazji drugiej rocznicy niepodległości.
Serbowie obawiają się, że znajdą się w niebezpieczeństwie, gdy siły KFOR, stacjonujące w Kosowie od połowy 1999 roku, zredukują swą liczebność. Jednak według Thaciego w kraju nie będzie próżni i będzie bezpiecznie, gdyż wyszkolone przez KFOR kosowskie oddziały przejmą ich rolę. NATO planuje ograniczenie liczby swych sił KFOR z obecnych 10 tysięcy żołnierzy do 4 tysięcy w 2011 roku.
8-tysięczne kosowskie siły bezpieczeństwa składają się głównie z dawnych partyzantów walczących z serbskimi oddziałami w czasie krwawej wojny w latach 1998-1999.
Choć w ostatnich miesiącach na terenie Kosowa nie dochodziło do krwawych starć, w dalszym ciągu odczuwane są napięcia między albańską większością i mniejszością serbską, która odrzuciła Kosowo jako niepodległe państwo. (PAP)
jo/ mc/
5687091 arch.