"Trochę mniej wolności, trochę więcej zastraszania", a gospodarka nadal wielkim problemem - pisze o Ukrainie "The Economist", oceniając sto dni rządów Wiktora Janukowycza. Tygodnik wskazuje, że do tej pory prezydent nie wprowadził poważnych reform.
"Pierwsze sto dni Janukowycza wystraszyło wielu na Zachodzie. Janukowycz zgodził się na przedłużenie pobytu w Sewastopolu rosyjskiej Floty Czarnomorskiej do 2042 roku w zamianę na tańszy gaz, pozwolił rosyjskim służbom bezpieczeństwa wrócić na Krym, nasilił obawy o cenzurę w mediach, nie podjął żadnych poważnych reform" - wylicza tygodnik. "Według wielu ekspertów Ukraina jest stracona, a Janukowycz okazał się tak zły, jak tego się zawsze obawiano" - dodaje.
Jednak "rzeczywistość jest subtelniejsza" - ocenia "The Economist". Wskazuje, że współpraca rosyjsko-ukraińska na razie ogranicza się głównie do sfery gazowej, a intensywność rosyjskich propozycji zdaje się budzić obawę samego Janukowycza. Planowany przez Rosję gazociąg South Stream, który omija Ukrainę, w Kijowie postrzegany jest jako zagrożenie. Janukowycz nie wykazał też entuzjazmu wobec rosyjskiej propozycji połączenia państwowego koncernu gazowego Naftohaz z Gazpromem.
"The Economist" przyznaje, że "przeszkodą w integracji Ukrainy z UE nie jest jej zbliżenie z Rosją, lecz polityka wewnętrzna, słabe instytucje państwa i opłakany stan gospodarki". Tygodnik zarzuca Janukowyczowi "skonsolidowanie władzy od pierwszych dni jej objęcia" i przypomina, że zaczął on rządy od nagięcia przepisów parlamentarnych w celu sformowania gabinetu. Ten krok "spotkał się z niewielkim oporem społeczeństwa i rządów zagranicznych, zmęczonych ciągłym paraliżem politycznym na Ukrainie" - wskazuje gazeta.
Pod rządami Janukowycza ukraińskie media straciły część wywalczonej wcześniej wolności - przyznaje "The Economist". Cenzurę narzucają prywatni właściciele mediów, a nie bezpośrednio rząd, ale na Ukrainie jedni i drudzy są ściśle ze sobą powiązani. Jako przykład gazeta podaje biznesmena Walerija Choroszkowskiego, kontrolującego telewizję Inter, który od marca jest we władzach ukraińskich służb bezpieczeństwa (SBU). "Nie ma wielkich wątpliwości, że tendencje autorytarne są zakorzenione w rządzie Janukowycza" - dodaje tygodnik. To, czy zostaną zrealizowane, zależy w części od opozycji oraz od stanowiska Zachodu.
Dla Janukowycza testem jest gospodarka - ocenia gazeta. Przypomina, że od 2008 r. dług publiczny Ukrainy niemal się potroił i wynosi obecnie 36 proc. PKB, a za pokaźną część rządowego długu odpowiada Naftohaz. Jeśli Ukraina nie wprowadzi podwyżki cen gazu dla swoich odbiorców krajowych i nie wprowadzi dalszych reform, to Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie pożyczy jej pieniędzy - przestrzega tygodnik.
Zauważa, że 30-procentowa zniżka, którą Ukraina uzyskała na rosyjski gaz w zamian za przedłużenie dzierżawy dla Floty Czarnomorskiej, nie obniży dużego deficytu Naftohazu. "Wprawdzie cena gazu jest niższa, ale za to poziom zamówień wyższy" - zaznacza. "The Economist" przypomina też, że rząd w Kijowie pod koniec kwietnia przyjął budżet przewidujący cięcia deficytu fiskalnego sięgającego 11 proc. PKB. Jednak zdaniem ekspertów zostało to osiągnięte dzięki zawyżeniu przychodów, a nie cięć wydatków.
"Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy Janukowycz wykaże odwagę we wprowadzaniu reform, za które może zapłacić utratą popularności" - ocenia tygodnik, nawiązując do ogłoszonego w środę programu reform. Mają one - jak zapowiadał ukraiński prezydent - w ciągu 10 lat przekształcić Ukrainę w jedno z 20 najbardziej rozwiniętych państw świata.
"Jeżeli Janukowycz wykaże odwagę, to ukraińskie życie polityczne przekształci się w dreszczowiec, a jeśli nie, to stanie się spektaklem grozy" - konkluduje "The Economist".(PAP)
asw/ awl/ kar/