*"Spotkanie skończyło się źle" - napisali w niedzielę o unijnym szczycie w Lahti specjalni wysłannicy madryckiego dziennika "El Pais", którzy zrelacjonowali przebieg kolacji wydanej w Audytorium Sibeliusa na zakończenie spotkania - gościem honorowym był na niej prezydent Władimir Putin. *
Putin - piszą dziennikarze "El Pais" - nie przyjął dobrze krytyk ze strony europejskich przywódców, którzy wskazywali na niezadowalające przestrzeganie praw człowieka w Rosji i odpowiedział im bez ogródek. Oświadczył, że Hiszpania nie może o niczym pouczać, ponieważ ma kilku burmistrzów oskarżonych o korupcję, a mafia nie pochodzi z Rosji, lecz z Włoch.
Spotkanie - czytamy dalej w relacji "El Pais" - odbyło się w momencie, gdy dochodzi do daleko idącego oziębienia stosunków. Na domiar złego Putin w jego przededniu wprawił wszystkich w osłupienie okazując podziw dla swego izraelskiego kolegi, prezydenta Mosze Kacawa, oskarżonego o molestowanie swych współpracownic.
Według wysłanników "EL Pais", początkowo spotkanie przebiegało w "serdecznej atmosferze". Rozpoczął je premier Finlandii, Matti Vanhanen, gospodarz kolacji, który przed jego rozpoczęciem apelował o rozmawianie z Putinem "jednym głosem".
Vanhanen poruszał trudne tematy Gruzji, Czeczenii i morderstwa Politkowskiej jak "najpoprawniejszym dyplomatycznym językiem" - o czym zapewniały dziennikarzy źródła fińskiego MSZ.
W odpowiedzi Putin wyraził swe zaniepokojenie sytuacją w Gruzji, którą oskarżył o przygotowywanie "krwawej łaźni" w Południowej Osetii i Abchazji, ale przyznał, że Rosja boryka się z poważnymi problemami, jeśli chodzi o wzrost przemocy w kraju.
"W swym długim wystąpieniu - pisze "El Pais" - prezydent Rosji uznał potrzebę współpracy z Unią Europejską w kwestiach energetycznych i pozostawił drzwi na wpół otwarte dla europejskich przedsiębiorstw, jeśli chodzi eksploatację gazu i ropy.
Co się tyczy Europejskiej Karty Energetycznej, na której ratyfikację oczekuje się od 1994 r., Putin wyraził gotowość podpisania jej "pod warunkiem wprowadzenia zmian".
Putin - piszą wysłannicy "El Pais" - zwracał się do uczestników przyjęcia po imieniu i nazwisku, pan taki i taki, pani taka a taka, z wyjątkiem trojga siedzących za stołem: "Angeli" (Merkel) "Tony'ego" (Blaira) i "Jacques'a" (Chiraca).
Jednak to serdeczne spotkanie zamieniło się w burzę - czytamy w "El Pais" - kiedy zabrali głos przedstawiciele krajów, które jak Litwa, ucierpiały wskutek przerw w dostawach gazu rosyjskiego i które wyciągnęły sprawę Gruzji i przestrzegania praw człowieka w Rosji.
Po oczekiwanej krytyce ze strony krajów nadbałtyckich, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Josep Borell, który siedział po lewej ręce Putina (po prawej siedziała Angela Merkel) był tym, który przepełnił czarę. Jego słowa pełne były sarkazmu: "Musimy podziękować panu Putinowi za to, że chwilowo, w styczniu, zakręcił kurek Ukrainie, ponieważ teraz dyskutujemy nad wspólną polityką energetyczną". Przypomniał także Putinowi, że Parlament Europejski uczcił minutą ciszy pamięć zamordowanej opozycyjnej dziennikarki Anny Politkowskiej, wskazał na trudności, jakie mają w Rosji organizacje pozarządowe.
"El Pais" cytuje zdanie Borrella, które szczególnie zabolało Putina: "Bierzemy naftę z krajów gorszych od pańskiego, ale nasze zmartwienie polega na tym, że z wami chcemy się stowarzyszyć, a to wymaga, abyśmy podzielali pewne wartości".
Według relacji "El Pais", "prezydent Francji, który przyznał Putinowi Legię Honorową, próbował rozproszyć bałtyckie chmury, mówiąc: Przybyliśmy tu, aby zanalizować problemy i znaleźć wspólne rozwiązania, nie zaś aby wyciągać problemy poszczególnych krajów".(PAP)
ik/ kan/