Za wyciekiem ok. 400 tys. dokumentów dotyczących wojny z Irakiem (obejmujących lata 2004-09) stoją odwaga i patriotyzm - sądzi 79-letni Daniel Ellsberg, który 40 lat temu ujawnił tajne dokumenty Pentagonu nt. wojny wietnamskiej.
Irackie dokumenty "ilustrują ludzki wymiar irackiego konfliktu, zbyt długo ukrywanego przed zachodnią opinią publiczną: niezliczone przypadki tortur i setek zabójstw irackich cywilów w punktach kontroli pojazdów" - napisał Ellsberg we wtorkowym "Guardianie".
"Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach odwaga i patriotyzm, których wyrazem jest przeciek raportów armii USA do WikiLeaks, grożący sprawcy przecieku karą wieloletniego pozbawienia wolności, znajdą naśladowców wśród tych, którzy mają dostęp do tajnych dokumentów wysokiego szczebla" - zaznaczył.
"Musimy poznać dokumenty Białego Domu, Pentagonu i CIA dowodzące, że czołowi politycy są winni zbrodni wojennych. Jest to potrzebne, żeby ta przestępcza działalność, która ma miejsce nawet teraz, dotarła do świadomości Amerykanów" - dodał.
Ellsberg, były analityk wojskowy USA zatrudniony przez ośrodek badawczy RAND Corporation, w 1971 r. przekazał dziennikowi "New York Times" 7 tys. stron tajnych dokumentów amerykańskiego ministerstwa obrony (tzw. Pentagon Papers), sugerujących, iż ówczesny prezydent USA Lyndon B. Johnson (1963-69) wprowadzał w błąd amerykańską opinię i Kongres w sprawie ważnych aspektów wojny wietnamskiej.
Administracja USA usiłowała zakazać ich publikacji, posługując się argumentem szkód dla bezpieczeństwa narodowego. Sąd najwyższy uznał jednak, że publikacja takiej szkody nie wyrządziła. 19 gazet amerykańskich złamało zakaz publikowania dokumentów Pentagonu wydany przez Departament Stanu.
Według Ellsberga przecieki WikiLeaks stawiają w złym świetle zarówno Demokratów, jak i Republikanów i z tego powodu nie zrobiły jak dotąd widocznego wrażenia na amerykańskiej opinii publicznej. Innym powodem jest to, że media USA nie nadały im należnej rangi.
Jego zdaniem stosunek władz USA do przecieku sprowadza się z jednej strony do wskazania na ryzyko dla życia i zdrowia amerykańskich żołnierzy, a z drugiej - do pomniejszania rewelacji.
"Może istotnie rewelacje nie są niczym nowym dla Irakijczyków, którzy żyją ze skutkami tortur i zabójstw w punktach kontroli pojazdów od 7 lat. I oczywiście nie są niczym nowym dla Pentagonu, ponieważ wiedział o nich z wewnętrznych raportów. Ale za każdym razem, gdy amerykańskie media donosiły o zabijaniu ludzi na oślep, Pentagon zawsze zaprzeczał lub poprzestawał na stwierdzeniu, że je bada" - wskazał Ellsberg.
"Rewelacje WikiLeaks nie stanowią ryzyka dla (bezpieczeństwa) amerykańskich żołnierzy, lecz są ryzykiem dla reputacji polityków i biurokratów, którzy wysłali ich na śmierć" - stwierdził Ellsberg, przytaczając słowa Craiga Murraya, byłego ambasadora Wielkiej Brytanii w Uzbekistanie. (PAP)
asw/ jo/ mc/