Etiopczycy wybierali w niedzielę nowe polityczne kierownictwo kraju. Spokoju pilnowały znaczne siły policyjne, by oddać głos trzeba było stać w długich, wielogodzinnych kolejkach. Według UE głosowanie przebiegało spokojnie. Opozycja mówi o zastraszaniu.
Za pewnego zwycięzcę uważa się rządzący Etiopski Ludowy Front Rewolucyjno-Demokratyczny (EPRDF), którego przywódcą jest obecny premier Meles Zenawi. Wskazywały na to przedwyborcze sondaże.
Z ramienia EPRDF o miejsce w liczącym 547 deputowanych parlamencie ubiegało się 521 kandydatów, opozycyjne Forum na rzecz Demokracji i Dialogu (Medrek) wystawiło 421 osób.
W wyborach brały też udział dwa mniejsze ugrupowania opozycyjne - Koalicja na rzecz Jedności i Demokracji i Etiopska Partia Demokratyczna, zgłaszając odpowiednio 350 i 250 kandydatów.
Pierwsze wyniki maja być znane w poniedziałek, ostatecznie dopiero 21 czerwca. Do głosowania uprawnionych było ok. 32 mln obywateli.
Szef misji 160 obserwatorów UE Thijs Berman podczas konferencji prasowej w Addis Abebie poinformował, że głosowanie przebiegło spokojnie. Z kolei opozycja nie wykluczyła zakwestionowania wyników w sądzie po otrzymaniu doniesień o zastraszaniu wyborców i wyborczych oszustwach.
Również Berman przyznał, że obserwatorzy UE otrzymali skargi, które - jak zapowiedział - zostaną zbadane.
Po wyborach w 2005 roku, które wygrał Zenawi, na ulicach Addis Abeby doszło do protestów; partii EPRDF Zenawiego zarzucano fałszerstwa wyborcze. Podczas starć z policją 193 demonstrantów i 7 policjantów poniosło śmierć. Setki politycznych przeciwników władz zostały uwięzione.
Meles Zenawi rządzi Etiopią, jednym z najuboższych państw na świecie, od 1991 r. kiedy to kierowani przez niego rebelianci obalili komunistyczny reżim, którego represje podczas 17-letnich rządów spowodowały śmierć setek tysięcy Etiopczyków. (PAP)
ro/ keb/
6291203, 6291710, arch.