Unijni urzędnicy protestują przeciwko cięciom w administracji UE, jakich żądają kraje członkowskie. Na najbliższy wtorek zaplanowano strajk blisko 3000 pracowników Rady UE - powiedział w czwartek PAP Guenther Lorenz ze związku zawodowego w tej instytucji.
"Spełnienie żądań krajów członkowskich oznaczałoby koniec europejskiej służby cywilnej" - powiedział Lorenz. Według niego realizacja wstępnych propozycji rządów w sprawie reformy unijnej administracji prowadziłaby do cięć w wysokości 10 mld euro i ograniczenia przywilejów dla europejskich urzędników o 60 proc. w ciągu 15 lat.
W przyszłym tygodniu ambasadorowie krajów członkowskich mają przyjąć stanowisko Rady UE na negocjacje z Parlamentem Europejskim i Komisją Europejską w sprawie planowanej reformy unijnej administracji. Według Lorenza wstępny projekt tego stanowiska zakłada m.in. podwyższenie wieku emerytalnego dla urzędników instytucji UE z 63 do 67 lat, wprowadzenie górnej granicy podwyżek wynagrodzeń na poziomie 2 proc., przywrócenie dodatkowego opodatkowania części dochodów urzędników w wys. 6 proc., a także ograniczenie możliwości awansu.
"Gdyby te propozycje przyjęto, nasze pensje byłyby mniejsze niż np. pensje niemieckich, brytyjskich czy francuskich urzędników służby cywilnej. Tylko mieszkańcy krajów, gdzie wynagrodzenia są najniższe, będą zainteresowani pracą dla instytucji UE w Brukseli" - powiedział Lorenz. Szacuje on, że we wtorkowym strajku weźmie udział nawet 90 proc. z około 3 tys. pracowników Rady UE.
Do strajku nie przyłączą się pracownicy Komisji Europejskiej, choć wyrażają solidarność z urzędnikami Rady UE. Rzecznik KE ds. instytucjonalnych Antony Gravili nazwał propozycje krajów członkowskich w sprawie cięć w administracji "dziwacznymi". "Taka lista życzeń nie jest zbyt pomocna" - powiedział.
Podkreślił też, że strajk nie jest skierowany przeciwko propozycjom Komisji Europejskiej, która już w grudniu 2011 r. przedstawiła projekt reformy statusu funkcjonariuszy unijnych. Reforma ta miałaby przynieść oszczędności w administracji UE w wys. 1 mld euro do 2020 r.
KE proponowała m.in. likwidację 5 proc. miejsc pracy (m.in. przez niezastępowanie osób odchodzących na emerytury)
do 2017 r., a także wydłużenie wieku emerytalnego z 63 do 65 lat (do 67. roku życia na życzenie pracownika), wydłużenie tygodnia pracy z 37,5 do 40 godz. Projekt KE przewidywał też redukcję niektórych przywilejów - w tym np. skrócenie z sześciu do trzech dni dodatkowego urlopu na podróże urzędników do domu oraz zmniejszenie dopłat na te podróże.
Związki zawodowe eurokratów zgodziły się na takie cięcia. "Biorąc pod uwagę kryzys bylibyśmy gotowi ponieść część ciężarów i zaakceptowaliśmy propozycję Komisji Europejskiej, zakładającą oszczędności na kwotę 1 mld euro" - powiedział Lorenz. Jednak już w 2011 r. aż 17 państw UE oceniło, że proponowane przez KE oszczędności są o wiele za małe.
Na pensje 55 tys. urzędników przeznaczona jest mniej niż połowa unijnych wydatków na administrację. Miesięczne zarobki urzędników wahają się od 2,6 tys. euro dla świeżo zatrudnionej sekretarki do ponad 18 tys. euro brutto dla najwyższych rangą dyrektorów generalnych i ich zastępców. Ponad 20 tys. euro na miesiąc zarabiają komisarze i sędziowie Trybunału UE. Osobną kategorię stanowią tzw. pracownicy kontraktowi, zatrudniani na czas określony (stanowią prawie 20 proc. wszystkich zatrudnionych); zarabiają znacznie mniej: od 1850 do 6 tys. euro brutto.
Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)
awi/ az/ ro/