Fidel Castro po raz pierwszy przyznał publicznie, że kubański komunizm "nie działa" - relacjonuje amerykański dziennikarz Jeffrey Goldberg, który z nim niedawno rozmawiał.
Goldberg, związany z magazynem "The Atlantic", został specjalnie zaproszony do Hawany przez 84-letniego wodza kubańskiej rewolucji, który przeczytał jego artykuł.
Na spotkaniu dziennikarz zapytał go, czy komunistyczny model ekonomiczny wart jest przeniesienia do innych krajów.
"Model kubański nie działa już nawet dla nas" - odpowiedział Castro, według relacji Goldberga.
W rozmowie oprócz rodziny i ochroniarzy Castro uczestniczyła również specjalistka ds. Kuby z nowojorskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) Julia Sweig.
Według niej stwierdzenie kubańskiego przywódcy wyraża jego pogląd, że państwo odgrywa zbyt wielką rolę w gospodarce, i może oznaczać poparcie dla cząstkowych reform rynkowych wprowadzanych przez jego brata Raula.
Raul Castro pełni funkcję prezydenta Kuby od 2006 r., kiedy El Comandante ciężko zachorował i przekazał to najwyższe stanowisko bratu.
Od tego czasu jednak Fidel Castro czuje się lepiej i ostatnio pokazał się nawet po raz pierwszy znowu w mundurze.
Goldberg, który zrelacjonował rozmowę z Castro w kilku wywiadach radiowych i telewizyjnych w USA, powiedział, że wódz rewolucji, która zatriumfowała na Kubie na przełomie 1958 i 1959 r., jest w pełni władz umysłowych i pilnie śledzi wydarzenia na świecie.
W wywiadzie z Goldbergiem Castro przyznał również, że niepotrzebnie wywołał kubański kryzys rakietowy w październiku 1962, który postawił świat na krawędzi wojny atomowej.
Castro wzywał wtedy ówczesnego przywódcę ZSRR Nikitę Chruszczowa do użycia rozmieszczonych na Kubie sowieckich rakiet nuklearnych przeciwko USA, jeżeli Amerykanie zaatakują Kubę.
"To nie było wcale tego warte" - miał powiedzieć według relacji Goldberga.
Skrytykował też prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada, za negowanie Holocaustu i inne antysemickie opinie.
Wypowiedzi emerytowanego komunistycznego dyktatora, który zdaniem specjalistów wciąż decyduje o biegu wydarzeń na Kubie, wprawiły w zdumienie ekspertów w Miami, centrum kubańskiej imigracji.
"On albo zwariował, albo to starcza demencja. Nie wygląda to jak coś, co Castro by powiedział. Jeśli został zacytowany właściwie, to znaczy, że zdał sobie sprawę, iż marksistowsko-leninowskie rządy nie działają. Pytanie brzmi teraz: czy wprowadzi zmiany na Kubie?" - powiedział dziennikowi "Miami Herald" ekspert z Instytutu Studiów Kubańskich na Uniwersytecie Miami, Jaime Suchlicki.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/