Transfery do OFE nie są problemem polskich finansów publicznych - uważają ekonomiści z fundacji FOR. Zdaniem prof. Leszka Balcerowicza stanowią one ułamek wydatków publicznych, a według Andrzeja Rzońcy z RPP - nie są źródłem dużego deficytu.
Na poniedziałkowej konferencji Balcerowicz powiedział, że po ostatnich deklaracjach rządu można odnieść wrażenie, iż główny problem finansów naszego państwa to reforma emerytalna. "Łączne wydatki w całych finansach publicznych stanowią w tym roku ok. 45 proc. PKB, z tego na transfery do OFE, czyli drugiego filaru, który należy traktować jako inwestycję, przypada 1,6 proc. PKB" - mówił.
"Trzeba odejść od przekazu, że główną, czy jakąkolwiek istotną przyczyną problemów w finansach publicznych jest problem reformy emerytalnej" - powiedział szef FOR.
Dodał, że obecny, prawie 8-proc. deficyt w finansach publicznych to wynik niefrasobliwości i lekkomyślności poprzednich ekip oraz późniejszego spowolnienia gospodarczego. "Ten rząd, w porównaniu z poprzednim, który lekceważył przyszłość (...) robi więcej, ale to +więcej+ nie może oznaczać uderzenia w jedną z najważniejszych reform w Polsce - reformę emerytalną" - uważa Balcerowicz.
Współpracujący z FOR członek Rady Polityki Pieniężnej dr Andrzej Rzońca podkreślił, że koszty transferu do OFE nie są źródłem dużego deficytu sektora finansów publicznych. "Transfery te stanowią zaledwie 3,5 proc. wydatków publicznych. Są więc dużo mniejsze od corocznego wzrostu wydatków publicznych. Gdyby od 2007 r. rosły (wydatki - PAP) w tempie 3,5 proc., to (...) w przyszłym roku deficyt byłby niższy od 3 proc. PKB, a z Polski mogłaby zostać zdjęta procedura nadmiernego deficytu" - powiedział.
Dodał, że likwidacja lub ograniczenie OFE mogłoby wywołać negatywne reakcje ze strony rynków finansowych. Wskazał, że taką reakcję można było ostatnio obserwować na Węgrzech.
Rzońca uważa, że pomysł obligacji emerytalnych może być bardziej kosztowny niż zachowanie obecnego systemu. Zwrócił uwagę, że aktywność OFE na rynku obligacji zwiększa płynność tego rynku, co może przyciągać kolejnych inwestorów, w tym z zagranicy.
"Jeżeli ci inwestorzy zaczęliby z tego rynku odpływać wskutek sygnałów, że OFE przestają być aktywnym graczem na rynku obligacji, to (...) rząd znalazłby się w sytuacji, w której musiałby drożej niż do tej pory zaciągać dług na inne swoje wydatki. Przykład Węgier pokazuje, że nie jest to hipotetyczne zagrożenie" - zauważył członek RPP. Dodał, że nie wiadomo, jak obligacje emerytalne miałyby umożliwić zmniejszenie wykazywanego długu, ale zastrzegł, że nie zna szczegółów propozycji.
W ubiegłym tygodniu szef doradców premiera Michał Boni poinformował, że rząd rozważa przekazywanie OFE obligacji emerytalnych zamiast gotówki. Jego zdaniem, obligacje takie powinny mieć stopę zwrotu na poziomie wzrostu gospodarczego i nie generowałyby zadłużenia. Boni zastrzegł, że gdyby okazało się to niemożliwe, to rozważane jest czasowe zawieszenie przekazywania składek do OFE.
Zdaniem resortu finansów, jedna trzecia całego długu publicznego w Polsce jest skutkiem przekazywania pieniędzy z ZUS do OFE. Gdyby nie reforma, dług publiczny wyniósłby w Polsce 40 proc. PKB i bylibyśmy w pierwszej piątce krajów UE z najniższym długiem.
W środę rząd węgierski dał obywatelom wpłacającym składki na otwarte fundusze emerytalne czas do końca stycznia na podjęcie decyzji o ewentualnym powrocie do systemu publicznego. Wszyscy, którzy tego nie uczynią, zostaną automatycznie przeniesieni do systemu państwowego. Informacje z Węgier wywołały spadki na giełdzie w Budapeszcie, a analitycy zalecili sprzedaż węgierskich aktywów i ostrzegli przed groźbą obniżenia ratingu Węgier. (PAP)
mmu/ pad/ jra/