Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

"Gazeta Wyborcza": Wojna gruzińsko-rosyjska w Sopocie

0
Podziel się:

Pierwsze ofiary konfliktu gruzińsko-rosyjskiego
padły w Polsce na boisku rugby w Sopocie. Po meczu młodzieżowych
reprezentacji Gruzji i Rosji kilku graczy trafiło do szpitala,
pobity został polski lekarz. Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza".

Pierwsze ofiary konfliktu gruzińsko-rosyjskiego padły w Polsce na boisku rugby w Sopocie. Po meczu młodzieżowych reprezentacji Gruzji i Rosji kilku graczy trafiło do szpitala, pobity został polski lekarz. Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza".

Kiedy prezydent Putin oburzał się na Gruzinów, którzy oskarżyli kilku rosyjskich oficerów o szpiegostwo, w Sopocie rozgrywano właśnie mistrzostwa Europy w rugby do lat 21. Zakończyły się w niedzielę, a mecz Gruzji z Rosją był jeszcze wcześniej, ale nikt dotychczas o nim nie mówił. Ponieważ spotkanie reprezentacji zwaśnionych ostatnio krajów oglądała garstka widzów, działacze Polskiego Związku Rugby, organizatora turnieju, chcieli utrzymać wszystko w tajemnicy. Sprawa wyszła na jaw, bo wygadał się polski sędzia.

"Nie chcieliśmy nic mówić, bo zależało nam, by nie doszło do międzynarodowej afery" - mówi sekretarz generalny PZR Grzegorz Borkowski. "Stosunki gruzińsko-rosyjskie są wystarczająco napięte, po co w ogóle do tego wracać. Były prowokacje, bijatyka, ale nic więcej nie powiem" - dodaje.

Chętnie opowiadają za to nieliczni świadkowie. "Sędziuję mecze rugby od wielu lat. To nie jest sport dla grzecznych chłopców, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem" - mówi arbiter, który towarzysko wybrał się do Sopotu. "To nie była zwykła bijatyka, lecz regularna wojna. Pękały łuki brwiowe, zawodnicy tracili zęby, sytuacja nie do opisania. Zawodnicy walczyli wszelkimi metodami. Wkładali sobie palce w oczy, szczypali, gryźli" - relacjonuje.

Organizatorzy sprowadzili na mecz załogę trójmiejskiego pogotowia, choć zwykle na meczach rugby wystarcza jeden lekarz. Ratownicy nie nadążali, szyli łuki brwiowe od razu na boisku. "Jeden z lekarzy miał pecha, bo ubrał się w czerwoną koszulkę" - opowiada kierownik polskiej reprezentacji Marek Kurdelski. "Rosyjski rugbista myślał, że to jeden z Gruzinów, którzy mieli podobne stroje, i nie zastanawiając się, zaczął okładać pięściami pracownika pogotowia" - mówi.

Większości sportowców udzielono pomocy na stadionie, kilku trafiło do szpitala z urazami głowy. Po szczegółowych badaniach zostali zwolnieni.

Mimo wielu przerw w grze i czerwonych kartek mecz udało się dokończyć. Gruzini wygrali 15:7 - informuje "Gazeta Wyborcza". (PAP)

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)