Na Placu Zamkowym w Warszawie zgromadziło się kilkuset lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia, którzy będą w środę protestować w stolicy. Domagają się oni natychmiastowych podwyżek oraz znaczącego wzrostu nakładów na służbę zdrowia.
Cały czas dochodzą kolejne osoby, wymarsz przed Sejm planowany jest w samo południe.
Najliczniej reprezentowaną grupą są pielęgniarki, większość jest w fartuchach i pielęgniarskich czepkach; wyróżniają się też przedstawiciele ratownictwa medycznego, którzy przyszli w służbowych strojach.
Do Warszawy przyjechali pracownicy służby zdrowia z niemal wszystkich województw, m.in. z pomorskiego, zachodniopomorskiego, podkarpackiego, lubelskiego, opolskiego i mazowieckiego.
"Mamy pretensje do rządu. Sądy prawomocnymi wyrokami odebrały nam podwyżki z tytułu ustawy 203 w obiecywanej wysokości. Ja dostałam 50 zł" - mówiła dziennikarzom pielęgniarka z 27-letnim stażem z Lubelskiego.
Dodała, że wierzy w podwyżki obiecywane przez rząd, ponieważ służba zdrowia dopilnuje, by tym razem zostały one wypłacone. "Jak trzeba będzie, odejdziemy od łóżek" - podkreśliła.
"Przed wyborami mówili, że znajdą się dla nas pieniądze. Minęło kilkanaście miesięcy od tego czasu i nic" - denerwowała się inna pielęgniarka z Zachodniopomorskiego. Podkreśliła, że po 25 latach pracy w zawodzie zarabia 955 zł na rękę. (PAP)
ipj/ eaw/ js/ plo/