Policja zatrzymała 31-letniego mężczyznę, który przed ośmioma laty domagał się okupu od dyrekcji jednego z hipermarketów w Czeladzi (Śląskie). Przestępca groził, że zatruje sprzedawaną w tym sklepie żywność. Żadnych pieniędzy nie dostał.
O zatrzymaniu szantażysty poinformował w piątek PAP Jacek Pytel z zespołu prasowego śląskiej policji.
W sierpniu 1998 roku dyrekcja jednego z hipermarketów dostała dwa listy, w których nieznany mężczyzna żądał 6,1 tys. zł. Jak napisał, okup miał stanowić 5 tys. zł, reszta kwoty miała pokryć tzw. koszty własne szantażysty.
"W przypadku niespełnienia żądania zagroził, że zatruje artykuły spożywcze silnym środkiem przeczyszczającym i powiadomi o tym media" - powiedział Pytel.
Dyrekcja miała zamieścić w prasie ogłoszenie o treści "Sprzedam futro z norek" i dopisać numer telefonu kontaktowego. Kierownictwo hipermarketu nie zgodziło się jednak na przekazanie okupu.
Prowadzone wówczas śledztwo w tej sprawie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy.
"Policjanci z Będzina przez cały czas prowadzili pracę operacyjną w celu ustalenia danych personalnych szantażysty. Pod koniec 2005 roku ślady linii papilarnych, zabezpieczone na listach, zostały sprawdzone w policyjnej bazie danych. Wtedy okazało się, że należą one do 31-letniego mężczyzny bez stałego miejsca zamieszkania" - powiedział Pytel.
Jak wyjaśnia policja, przed próbą wymuszenia okupu mężczyzna nie był karany, więc jego linii papilarnych nie było w policyjnych aktach. Znalazły się w bazie dopiero później - w latach 2002-2003 mężczyzna wszedł w konflikt z prawem, chodziło o alimenty i wyłudzenie kredytu bankowego. Wtedy pobrano jego odciski palców.
Po analizie linii papilarnych policjanci przystąpili do poszukiwań przestępcy. W czwartek został zatrzymany. Przyznał się do popełnienia przestępstwa. Jak tłumaczył, w 1998 roku był bez pracy i miał problemy finansowe, które postanowił rozwiązać, szantażując hipermarket.
Mężczyźnie grozi do 10 lat więzienia. (PAP)
kon/ bno/