Wskaźniki stężenia metanu w rudzkiej kopalni "Halemba" w środę przed godz. 8. wskazywały, że sytuacja metanowa w rejonie katastrofy nieznacznie poprawia się. Wciąż jednak jest zagrożenie wybuchem, co uniemożliwia ratownikom posuwanie się do przodu w poszukiwaniu zaginionych tam 15 górników.
O aktualnej sytuacji w tym rejonie poinformował Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia.
We wtorek wybuch metanu zabił w "Halembie" ośmiu górników, 15 kolejnych jest poszukiwanych. Nie wiadomo, czy żyją. Na powierzchnię udało się dotąd wydobyć ciała siedmiu niezidentyfikowanych zabitych.
W nocy penetrowanie wyrobiska uległo zahamowaniu w związku z groźnym stężeniem metanu w rejonie katastrofy. Rozpoczęto przewietrzanie chodnika. Przyniosło to pierwsze efekty, ale wentylacja musi być kontynuowana.
"Wystarczy stężenie 2 proc. metanu w atmosferze, by ratownicy mogli wejść dalej. Kilka godzin temu wynosiło ponad 6 proc. Cały czas trwa wentylacja wyrobiska, by wypchnąć z tego miejsca metan, wszystkie wskaźniki są na bieżąco sprawdzane" -powiedział Madej podczas porannej konferencji prasowej w kopalni.
Nie wiadomo jak długo jeszcze potrwa przewietrzanie wyrobiska, trudno też przewidzieć, na jakie przeszkody natkną się ratownicy, gdy będą mogli wejść dalej. Do przejścia mają maksymalnie ponad 300 metrów.
Rzecznik zapewnił, że akcja ratownicza trwa cały czas i będzie kontynuowana do momentu dojścia ratowników do ostatniego górnika. Na razie jednak nie jest możliwe dopuszczenie ratowników w rejon wciąż aktualnego zagrożenia wybuchem, bo to mogłoby narazić ich życie.
Madej wyjaśnił, że stężenie metanu musi mieścić się w dopuszczalnej dwuprocentowej normie we wszystkich miejscach wyrobisk, w których trwa akcja ratownicza. Powołując się na specjalistów dozoru kopalni, zapewnił też, że zanim nastąpił wybuch, żadne wskaźniki metanu nie przekraczały normy.
Odniósł się w ten sposób do głosów niektórych górników -innych pracowników kopalni, którzy w rozmowach z dziennikarzami wskazywali, że w polskich kopalniach powszechna jest praktyka oszukiwania czujników metanowych. Polega to na puszczaniu w ich kierunku sprężonego powietrza, aby rozrzedzić wysokie stężenie gazu; kiedy bowiem stężenie metanu przekracza normę, praca zgodnie z przepisami musi zostać zatrzymana. Górnicy przypuszczali, że tak mogło być i tym razem.
"Tam byli specjaliści z dozoru tej kopalni, którzy na tym problemie zjedli zęby. Zapewniam, że wszystkie wskaźniki przed wybuchem były na bieżąco sprawdzane - prawidłowo sprawdzane - i że stężenie metanu nie przekraczało normy" - podkreślił Madej.(PAP)
mtb/ kon/ mab/ fal/