Zastępca przywódcy Hezbollahu szejk Naim Kassem zaapelował w środę o spokój i zmniejszenie napięć pomiędzy grupami religijnymi w Libanie. Nastąpiło to dzień po samobójczym ataku na irańską ambasadę, w którym zginęły 23 osoby, w tym attache kulturalny.
"Rozwiązanie tej konfrontacji powinno mieć charakter polityczny" - podkreślił Kassem w przemówieniu radiowym, w którym apelował do mieszkańców Libanu o spokój i jedność w obliczu wtorkowego zamachu.
"Są pewne kroki w zakresie bezpieczeństwa i wojskowości, które rząd (libański - PAP) może podjąć w celu uspokojenia na arenie krajowej i zredukowania przekazywania sekciarskich trucizn" - podkreślił zastępca przywódcy Hezbollahu. Nie sprecyzował jednak, o jakie kroki i środki mu chodzi.
Szejk Naim Kassem jest najwyższym rangą przedstawicielem Hezbollahu, który oficjalnie wypowiedział się publicznie po zamachu na ambasadę irańską. Przedstawiciel organizacji wyraził także przekonanie, że w Libanie nie dojdzie do eskalacji przemocy, jaką można zaobserwować w regionie. Liban "nie doszedł jeszcze do punktu, w którym może być porównywany do Iraku" - zapewnił.
Do wtorkowego ataku przyznała się sunnicka grupa o nazwie Brygady Abdullaha Azzama, która w przeszłości przypisywała sobie odpowiedzialność za ataki na Izrael.
W zamachu zginęły 24 osoby, a 147 zostało rannych.
Eksplozje poważnie uszkodziły kilka budynków, jednak według Reutera silnie ufortyfikowany, trzykondygnacyjny budynek irańskiej ambasady został zniszczony w stosunkowo niewielkim stopniu. W ogniu stanęły zaparkowane niedaleko samochody, a siła eksplozji była tak wielka, że oderwała fasady niektórych budynków i wyrwała drzewa z korzeniami.
Doniesienia na temat przyczyny podwójnego zamachu, dokonanego w dzielnicy Dżanah, są sprzeczne. Libańskie władze po przejrzeniu nagrań z monitoringu podały, że najpierw zamachowiec samobójca podszedł do zewnętrznego muru ambasady i wysadził się w powietrze, a następnie eksplodował samochód zaparkowany w odległości dwóch budynków od placówki. Brygady Abdullaha Azzama oświadczyły, że był to podwójny zamach samobójczy.
Dżanah to bastion szyickiej milicji Hezbollah, której bojownicy walczą u boku rządowej armii w sąsiedniej Syrii. Nie jest jasne, czy wybuchy mają związek z konfliktem syryjskim, jednak w ostatnich miesiącach dochodziło już do podobnych ataków na obszary kontrolowane przez Hezbollah. Zdaniem części analityków jest to odwet sunnickich ekstremistów za udział szyickiego ugrupowania w konflikcie w Syrii.
Iran, sojusznik syryjskiego reżimu w regionie, jest podejrzewany o zbrojenie Hezbollahu. Władze w Teheranie odpowiedzialnością za wtorkowy atak obarczyły Izrael. "Ten akt terroru to zbrodnia nieludzka i nienawistna, dokonana przez syjonistów i ich najemników" - oświadczyła rzeczniczka irańskiego MSZ.(PAP)
lm/ mc/
15100432 arch.