Libański Hezbollah przyznał się w czwartek do wysłania bezzałogowego samolotu, który został w tym tygodniu zestrzelony w Izraelu. Zaprzeczył natomiast, jakoby wysyłał swych bojowników do Syrii, gdzie mieliby wspierać siły reżimowe.
O wysłanie bezzałogowego samolotu, który wleciał w przestrzeń powietrzną Izraela, Hezbollah został w czwartek oskarżony przez izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu. Strona izraelska poinformowała, że samolot nie przenosił materiałów wybuchowych i że najprawdopodobniej była to misja zwiadowcza.
Przywódca Hezbollahu Hasan Nasrallah potwierdził w czwartek wieczorem w wystąpieniu transmitowanym przez telewizję wysłanie tego bezzałogowego samolotu, który przeleciał 55 km w izraelskiej przestrzeni powietrznej, zanim został zestrzelony. Oświadczył też, że był to samolot skonstruowany w Iranie. Dodał, że samolot zestrzelono w pobliżu izraelskiego reaktora jądrowego Dimona, i zapowiedział, że wysyłane będą kolejne takie samoloty. Twierdził, że mogą one dotrzeć do dowolnego miejsca w Izraelu.
Nasrallah zdementował zarazem doniesienia, jakoby bojownicy Hezbollahu pomagali prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi w tłumieniu rebelii. "Nie walczyliśmy dotąd po stronie tych (syryjskich) władz - powiedział. - Te władze nie zwracały się o to do nas, a poza tym, kto twierdzi, że byłoby to w interesie Libanu?".(PAP)
az/ mc/
12407934 12407881 12407817